Uczniowie klas 1-3 wrócili dziś do szkół. Z ulgą odetchnęli nie tylko rodzice i nauczyciele, ale także same maluchy. Nauczanie zdalne, choć chwilami bardzo zajmujące i wygodne, to przecież nie to samo co tradycyjne, w szkolnych ławkach wśród kolegów.

– Dzieci były dzisiaj bardzo radosne, uśmiechnięte, bardzo się cieszyły z tego powrotu do szkoły, a nawet powiedziały, że już w zasadzie nie chciałyby wrócić na taką pracę zdalną – mówi Aleksandra Król, nauczyciel nauczania zintegrowanego w Szkole Podstawowej nr 13 z Oddziałami Integracyjnymi i Dwujęzycznymi im. Henryka Sienkiewicza w Mysłowicach.

Najmłodsi uczniowie będą chodzić do szkoły przynajmniej do 31 stycznia. Co będzie dalej, zależy od tego, jak dynamiczna będzie sytuacja epidemiologiczna. Tymczasem, według wytycznych resortu edukacji i Głównego Inspektoratu Sanitarnego, w szkołach funkcjonuje nauczanie w tzw. bańkach.

– Rozdzieliliśmy maksymalnie klasy w salach, więc na parterze są klasy pierwsze, na piętrze drugie i w oddzielnym segmencie trzecie, po to, żeby jednak oddzielić. Każda klasa ma swoją toaletę – wylicza Mariola Czypionka, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 10 z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Karola Miarki w Mysłowicach.

– Na każdym piętrze mamy tylko dwie klasy, które mają indywidualnie dobierane przerwy. Tak samo zostały dopasowane godziny obiadów, aż w pięciu turach się odbywają – dodaje Małgorzata Matyszczak, dyrektor SP13.

Noszenie maseczek jest obowiązkowe wszędzie poza szkolną ławką, wszechobecne są płyny do dezynfekcji. Szkoły są oczywiście wyposażone także w termometry, gdyby u któregoś z dzieci zauważono objawy złego samopoczucia. Choć uczniowie i nauczyciele muszą przestrzegać w szkołach szeregu nowych zasad, wszyscy z utęsknieniem czekali na moment, w którym wrócą do szkolnych sal.

– Lekcje wyglądały naprawdę fajnie i myślę, że dzieciaki też z nich skorzystały. Natomiast nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu nauczyciela z dzieckiem i jak dzisiaj wchodziłam do kilku klas, żeby zapytać, jak dzieci się odnajdują w szkole, to wszystkie były szczęśliwe, że do szkoły już wróciły, nauczyciele zresztą też – podkreśla dyrektor Matyszczak.

Z ulgą odetchnęli z pewnością także rodzice, którzy również musieli zaangażować się w zdalne nauczanie.

– Takie małe dzieci jeszcze nie potrafią tak dobrze operować komputerem, zwłaszcza tymi programami edukacyjnymi. Dlatego wielki ukłon w stronę naszych rodziców, którzy po prostu bardzo nam tutaj pomagali i nadzorowali naszą pracę zdalną – mówi Aleksandra Król.

– Nauczyciel zdalnie nie jest w stanie zweryfikować, czy dziecko prawidłowo trzyma długopis, ołówek. To są w stanie zrobić rodzice, ale tak naprawdę każdy z nas ma swoje własne nawyki i niekoniecznie te prawidłowe, więc teraz po powrocie nastąpi ta weryfikacja i ewentualne naprawianie błędów, które pewnie będzie trwało bardzo długo – dodaje Mariola Czypionka.

W mysłowickich klasach pojawiło się dziś 1 858 uczniów. Jako kolejni do nauki w szkolnych ławkach mieliby wrócić uczniowie klas ósmych i maturalnych ze względu na czekające ich egzaminy. Decyzje w tej sprawie zapadną zapewne do końca miesiąca.