Obraz poglądowy
Chwile grozy przeżyli dziś uczniowie i nauczyciele Szkoły Podstawowej nr 10 przy ul. Reja 28. Wszystko przez ampułki z napisem „sarin”, które przyniosła do budynku jedna z uczennic. Na szczęście szybko okazało się, że nie ma żadnego zagrożenia. 

Na miejsce zadysponowano zastępy PSP, Specjalistyczną Grupę Ratownictwa Chemicznego PSP Katowice oraz Zespół Ratownictwa Medycznego. Nauczycielka, która zauważyła napis „sarin”, natychmiast zaalarmowała wszystkich. Jedna z ampułek miała zostać rozbita, jednak stało się to wczoraj poza terenem szkoły.

– Trzynastolatka znalazła ampułki z napisem „sarin” w znajdującym się niedaleko bunkrze i przyniosła je do szkoły. Policjanci prowadzący czynności  w szkole nie stwierdzili jednak zagrożenia, Sprawdzili też miejsce, w którym dziewczynki znalazły ampułki i tam również nie stwierdzono zagrożenia – informuje asp. Łukasz Paździora z KMP Mysłowice.

– Uczennica wniosła ampułki do wykrywania obecności gazu w otoczeniu. Opakowanie zostało zabezpieczone. Ostatecznie potwierdzono, że to nie sarin, lecz wojskowy zestaw detekcyjny do wykrywania sarinu – wyjaśnia dodatkowo mł. bryg. Wojciech Chojnowski, rzecznik PSP Mysłowice.

Choć sytuacja zakończyła się bez zagrożenia dla zdrowia i życia, sama nazwa substancji wywołała zrozumiały strach. Sarin to bowiem jeden z najsilniejszych znanych bojowych środków trujących. Jest bezbarwny, bezwonny i działa błyskawicznie, prowadząc do zatrzymania pracy układu nerwowego. Nawet minimalne ilości mogą być śmiertelne. Jak podkreślają jednak eksperci, samo zdobycie prawdziwego sarinu przez osoby nieuprawnione jest praktycznie niemożliwe.

Policja zabezpieczyła próbki i prowadzi dalsze czynności. Funkcjonariusze apelują, że wnoszenie nieznanych substancji na teren szkoły to skrajna nieodpowiedzialność, mogąca wywołać realne zagrożenie i poważne konsekwencje.