Jak informują Fakty TVN, zgodnie z nieoficjalnymi ustaleniami dziennikarzy stacji, zapadła już decyzja o zwolnieniu dyrektora kopalni Mysłowice-Wesoła. Stanowiska mają stracić także wszyscy odpowiedzialni za ten wypadek.

Do wypadku doszło na początku zeszłego tygodnia, 665 metrów pod ziemią w kopalni Mysłowice- Wesoła. W wyniku wybuchu lub zapalenia się metanu poszkodowanych zostało 31 z 37 górników. Jeden z mężczyzn do dziś nie został odnaleziony.

„Fedrowanie w metanie”
Jak podała dzisiejsza Gazeta Wyborcza; „Władze kopalni Mysłowice-Wesoła wiedziały o ogromnym zagrożeniu wybuchem metanu”. Dziennikarze podali, że z raportów o tym, co działo się pod ziemią wynika coś innego niż to, co mówi katowicki Holding Węglowy.

„Katowicki Holding Węglowy, właściciel kopalni Mysłowice, twierdzi jednak, że pod ziemią nie było żadnego pożaru. Przyznaje co prawda, że 6 października zjechali tam ratownicy, ale „w ramach profilaktyki przeciwpożarowej”. Przeczą temu raporty dyspozytorskie z Mysłowic-Wesołej, które poznała „Wyborcza”. Zapisano w nich, kto i na której zmianie pracował na ścianie 560.” – czytamy w środowym wydaniu gazety.

Z raportów wynika, że w dzień wypadku na dole przebywało aż 19 ratowników i 7 pracowników wentylacji, którzy monitorowali stężenie gazów. W tym samym czasie 13 górników pracowało przy wydobyciu węgla.

„Zaskakuje bierność związkowców”
„Na kilka dni przed katastrofą, w skrajnie niebezpiecznych warunkach, w miejscu późniejszej tragedii pracowali górnicy zatrudnieni w firmie założonej przez związki zawodowe – te same, które po wybuchu głośno domagały się przestrzegania przepisów bezpieczeństwa.” – powiedział podczas wieczornego wydania Faktów Kamil Durczok.