Jacek Penczek, właściciel Patrii, fot. Krzysztof Matuszyński/Agencja Pozytyw

Adamant, Koral, Onyks i Rubin – wina czerwone wytrawne, Cytryn i Opal – białe wytrawne. Te trunki nie pochodzą z Szampanii, Prowansji, Piemontu czy Kalabrii, lecz z mysłowickiej Winnicy Patria, położonej nieopodal zbiornika w Dziećkowicach. Jej eksportowym hitem stał się Koral, wino robione z niemieckiego szczepu Regent, które zamawiają głównie smakosze z Francji i Niemiec, gdzie na trunku bogów naprawdę się znają.

Jacek Penczek, właściciel Patrii, czuje się trochę zakłopotany, kiedy pytam go, czy spośród 50 kieliszków wina przygotowanych do degustacji rozpoznałby swoje własne? – Tak – odpowiada – ale jest to bardzo trudne. Miałbym swoje typy, choć gdyby trafiło się wino polskie, bardzo podobne do mojego, wybór byłby niemal niemożliwy.

Pomysł na winnicę był wypadkową różnych czynników, jak mówi pan Jacek. On sam skończył zarządzanie i logistykę i nie myślał o winiarstwie. Podwaliny firmy stworzył jego ojciec, Jan. Miał znajomości za granicą, jeździł na Węgry, do Austrii, oglądał winnice, techniki upraw i produkcji. Zdobywał doświadczenie. Bywał również w polskich winnicach. Z czasem postanowili, że będzie to wspólne przedsięwzięcie. Pytanie, czy się to uda?

Na początek trzeba było zrobić badania gleby, czy się nadaje pod winną latorośl. I zaskoczenie – na Śląsku jest fajna ziemia, bogata w odpowiednie minerały. I w miarę czysty teren, równie atrakcyjny dla uprawy winogron jak Zielonogórskie, Podkarpackie i Małopolskie. Ok. Sadzimy. Trochę na zasadach hobby, na własne potrzeby, ale z mocnymi podstawami technicznymi, żeby miało to sens. A odmiany? – znów fundamentalne pytanie.

Decyzja – bierzemy głównie szczepy Rondo i Regent, niemieckie, szlachetne, dość popularne, odporne na choroby, przystosowane do naszego klimatu, gdzie chłodne zimy nie należą do rzadkości. Te odmiany bardzo dobrze sobie radzą. Więc pół na pół – białe i czerwone. Z czasem krzewy winnej latorośli zajęły prawie 2 hektary.

– Teraz będziemy próbować nowości – odmiany Cabernet Cortis i Johanniter, które również sprawdzają się w naszych warunkach klimatycznych – zdradza pan Jacek. – Co roku staramy się coś dodawać, więc cały czas to, co robimy ma charakter eksperymentów. Małymi krokami uprawa będzie zwiększana.

Winnicę jej właściciele usadowili na zielonym terenie, pośród pól i lasów, w pobliżu – co niezwykle ważne – zbiornika wodnego w Dziećkowicach. Tak duży akwen zmienia bowiem mikroklimat, delikatnie podnosi temperaturę w przypadku ostrych zim, co ma ogromny wpływ na kondycję krzewów winnej latorośli.

Patria jest na szlaku enoturystyki (turystyki winiarskiej) od 11 lat. Produkuje wina gronowe, w sposób ekologiczny i naturalny, bez chemii, sztucznych nawozów, tradycyjnymi metodami, co w tej jest branży jest akurat wielkim atutem. Winnica ma formę manufaktury, nie używa wysokowydajnych maszyn i pomp, jakie służą do produkcji wina na skalę masową.

Metody tradycyjne, trochę jak w „Dobrym roku” Rydleya Scotta, wysmakowanym filmie o miłości i miłości do wina z Russellem Crowem i Marion Cotillard w rolach głównych. Tam była Prowansja, tu Śląsk. Zasady podobne. Prasa wodna dociska delikatnie miazgę, żeby nie pękły pestki, sok idzie do kadzi na fermentację. Potem następuje 7-krotne przelewanie bez pomp i leżakowanie. Wino trafia w końcu do beczek lub zbiorników ze stali nierdzewnej i po paru latach, tak przygotowane, jest butelkowane.

„Metody w Patrii są tradycyjne, trochę jak w „Dobrym roku” Rydleya Scotta, wysmakowanym filmie o miłości i miłości do wina z Russellem Crowem i Marion Cotillard w rolach głównych. Tam była Prowansja, tu Śląsk”

Najstarsze roczniki są 4-letnie. Każdy rok daje inną jakość. Adamant, Koral, Onyks i Rubin – czerwone wytrawne, Cytryn i Opal – białe wytrawne. Ze względu na polskie regulacje prawne związane z nazewnictwem szczepów oraz stosowaniem mieszanek różnych odmian poszczególne nazwy win zostały zaczerpnięte od określeń kamieni szlachetnych.

Trunki serwuje na miejscu piwnica, która powstała w winnicy przed paru laty. Wolny czas przy lampce wina. Przyjeżdżają grupy z całej Polski m. in. Wrocławia i Szczecina. Wytwarzany z niemieckiego szczepu Regent Koral stał się hitem eksportowym – jego znaczną część sprzedano za granicę, głównie do Niemiec i Francji. Wino zamówili turyści po wizycie w Patrii. Tak im smakowało, że poprosili o przysłanie całych kartonów.

Roczna produkcja nie jest wielka, to – w zależności od tego, jakie jest lato – średnio jakieś 2 do 3 tys. butelek. Nie trafiają jednak do sklepów. Onyks, czy Cytryn można dostać w „Białej Grubej” w Mysłowicach, ma je w swojej ofercie „Maniana” w Chorzowie i winiarnia w Katowicach. Pozostała sprzedaż odbywa się na miejscu.

Raz trafiło się nawet zamówienie od jednej z polskich ambasad. Ktoś z placówki dyplomatycznej kosztował mysłowickiego wina, a ponieważ mu zasmakowało, zamówił aż 100 butelek. Wysyłka była drogą przez mękę, bo kartony szły poza strefę Schengen, a to wymagało już nie lada starań. Sprzedaż do Unii to bułka z masłem.

Wina Patrii docenili znawcy przedmiotu. W 2012 roku Adamant zdobył złoty medal oraz tytuł championa w kategorii win czerwonych na II Galicyjskim Konkursie Win. Na tej samej imprezie Siberę wyróżniono brązowym medalem w kategorii win białych. Brąz ma także Opal z VI Święta Polskiego Wina w Zakrzowie w 2012 roku. Rok później likierowa Jutrzenka wróciła ze srebrnym medalem III Galicyjskiego Konkursu Win.

W tej branży sukcesy nie mogą przysłonić starej prawdy, że produkcja wina to ryzykowny biznes. Raz zapowiadał się świetny rok, wszystko zostało pięknie przycięte i nagle przyszła burza. Owoce, jeszcze niedojrzałe, popękały od uderzeń gradu. Całe szczęście, że z jednej strony. Uszkodzone trzeba było wybrać, żeby reszta nie zgniła. Innego roku mróz sięgający minus 26 stopni uszkodził krzewy. Co można wtedy zrobić? Nic, roślina musi się sama obronić.

Pielęgnacja krzewów to prawdziwa sztuka. Właściciele sami zajmują się wszystkim – obcinają je, zbierają grona.

– To, czego można było się nauczyć za granicą musieliśmy przełożyć na polskie warunki – powiada pan Jacek. – Cały czas się uczę. Pewne metody i pory przycinania krzewów dopiero po latach pokazują, czy się sprawdziły. Dwie odmiany tak samo cięte dają różne efekty – jedno obrodzi, drugie nie. Do tego oczywiście polski klimat. Ciekawy, ale trudny.