„Mamałyga” jest słowem przywołującym na myśl kilka odmiennych znaczeń. Pierwsza, oficjalna definicja określa ją jako gęstą potrawę z kaszy lub mąki kukurydzianej. Potocznie zaś za mamałygę uważa się jakiekolwiek inne, nieapetycznie wyglądające jedzenie, ale także chudą i mizerną osobę czy nieudacznika i ślamazarę. Zatytułowana w ten sam sposób jedna z malarskich prac Martyny Majchrowicz przedstawia wykrzywioną w groteskowym grymasie twarz, z której oczu strumieniem leją się łzy.
Tytuł nie zdradza, po której ze stron stoi artystka – czy tej obśmiewającej, rzucającej w czyimś kierunku krytyczny komentarz, czy tej, na którą ktoś przed chwilą wskazał prowokacyjnie palcem. Spoglądający na obraz odbiorca może poczuć się zarówno przysłowiowym oprawcą, jak i wcielić w zilustrowaną na płótnie ofiarę. Nie jest również pewne czy autorem wypowiadanego epitetu jest osoba przechodząca obok, czy to nasz wewnętrzny krytyk szeptem podpowiada pasujące do nas wyrażenie. Martyna w swojej twórczości w humorystyczny sposób porusza tematy tabu związane między innymi z kobiecością, ciałem czy z samooceną, a więc z problemami, z jakimi na co dzień boryka się większość z nas, a które skrzętnie skrywamy w sobie, czyniąc je niedostępnymi dla innych. Ponadto odwołuje się do takich pojęć, jak ciałopozytywność, PMS, body-shaming, food porn oraz do panującej mody na bycie fit. Można powiedzieć, że w pewnym sensie próbuje zaktualizować oblicze kanonicznej Wenus z Milo, tworząc jej nową odsłonę, bardziej przyziemną i prawdziwą, na miarę naszych czasów.
Mamałyga to hasło, które paradoksalnie staje się symbolem sprzeciwu wobec kategoryzowaniu i stygmatyzacji innych, ale też autokrytycyzmu. Codzienne bolączki ukazane pół żartem, pół serio na malarskich kadrach zwracają uwagę na tendencję do ciągłej pogoni za wciąż niedoścignioną, idealną wersją siebie, jednocześnie nawołując do nabrania do siebie więcej dystansu. Nie tak daleko stąd do drugiej warstwy znaczeniowej, czyli do tradycyjnej, rumuńskiej potrawy, ponieważ wątek jedzenia staje się przedmiotem nieustannych roztrząsań każdej przedstawicielki świata fit i stąd wciąż przeplata się z przewodnią myślą wystawy. Mamałygę można przyrządzać z owczym bądź krowim twarogiem albo z cukrem, na słono i na słodko, ale w myśl ruchu body positive warto to robić z życzliwością dla siebie i innych, upatrując się piękna w naszej różnorodności.
Autorka tekstu: Marta Czarnecka
Martyna Majchrowicz (ur. 1994) – mieszka i pracuje w Katowicach. Zajmuje się głównie malarstwem, rzeźbą i rysunkiem. Studentka piątego roku malarstwa w pracowni prof. Ireneusza Walczaka na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. W 2017 r. ukończyła licencjat z projektowania graficznego książką dla dzieci „Ilustrowana historia malarstwa na luzaku”. Brała udział w licznych projektach i wystawach zbiorowych, w tym: „Równonoc/Equinox”, Brick City Gallery, USA, 2019; „Trio. Prezentacje pracowni”, Zbrojownia Sztuki, Gdańsk, 2019; „Książka dobrze zaprojektowana – zacznijmy od dzieci”, Rondo Sztuki, Katowice, 2018; „Ekrano preso”, Galeria Concrete, Wrocław, 2018; „Grand Prix Fundacji im. Franciszki Eibisch 2018”, Galeria Katarzyny Napiórkowskiej, Warszawa, 2018; „II Przegląd Sztuki Współczesnej Nowa Awangarda”, Szyb Wilson, Katowice, 2018; „Studencki obraz roku”, Rondo Sztuki, Katowice, 2017, 2018; „Salon ilustratorów”, CK Zamek, Poznań, 2017; „Figurama 18”, 2017; „Triennale rysunku studenckiego”, Rondo Sztuki, Katowice, 2017.
Wernisaż wystawy artystki odbędzie się 8 października o godz. 17 w galerii M2 Mysłowickiego Ośrodka Kultury przy ul. Grunwaldzkiej 7. Wstęp wolny. Wystawa potrwa do 3 grudnia.
Źródło: MOK