Od 24 października lokale gastronomiczne znów działają w ograniczonym zakresie: serwują posiłki na wynos lub na dowóz. Już drugi raz w tym roku ich właściciele muszą zmienić model biznesowy.

– Goście chcieliby wejść do lokalu, usiąść, zjeść, tak jak to wyglądało do tej pory. Jesteśmy niedługo na rynku, ale myślę, że jakością usług możemy przyciągnąć trochę klientów – mówi Piotr Kędryna, właściciel jednej z mysłowickich restauracji.

– Żeby utrzymać się na rynku, a przede wszystkim utrzymać miejsca pracy naszych pracowników, gdzie nie mamy takiej możliwości, aby coś innego dać im w tych czasach, wymyśliliśmy, że nasi kucharze będą produkowali swoje najlepsze produkty, no i będziemy je sprzedawać – tłumaczy Aneta Sikora, również mysłowicka restauratorka.

Obostrzenia dla gastronomów rządzący wprowadzili na najbliższe 2 tygodnie z możliwością przedłużenia, jeśli liczba zakażeń koronawirusem będzie nadal rosła. Na taki scenariusz również muszą być przygotowani. Czego przedsiębiorcy obawiają się najbardziej?

– Odpracowanie już tego, co zostało zniszczone, czyli powrót naszego klienta do nas na miejsce, będzie ogromnie trudny. Po pierwszym zamknięciu lokali gastronomicznych już widzieliśmy, że jest bardzo mały przypływ gości do nas na miejsce, obawiamy się, że będzie teraz jeszcze gorzej – dodaje Aneta Sikora.

Obecnie w restauracjach w całej Polsce na wynos możemy kupić nie tylko gotowe dania, ale także wyroby garmażeryjne do odgrzania w domu czy słoiki z kiszonkami. W dowozie dostępny jest nie tylko fast food czy dania obiadowe, ale nawet wypieki czy lody. Dla tych, którzy pozostają przy szykowaniu tradycyjnego jedzenia na wynos i dowóz, może to okazać się za mało.

– Powiem szczerze, że trochę się żyje z dnia na dzień, wiadomo. Też dane o rozprzestrzenianiu się wirusa nas troszkę martwią, no ale nic nie możemy zrobić więcej. My po prostu walczymy o przetrwanie teraz – mówi Piotr Kędryna.

Jak zapowiedział premier Morawiecki, rząd szykuje pomoc w formie jednorazowego świadczenia postojowego i zwolnienia ze składek ZUS-u w listopadzie m.in. firm z branży gastronomicznej i fitness.

– Zwolnienie przedsiębiorców z czynszów, ze składek ZUS-owskich z dnia na dzień, tak jak nas z dnia na dzień zamknęli, tak wszystkie składki ZUS-owskie powinny być tu i teraz zablokowane, nie powinniśmy niczego płacić – podkreśla Aneta Sikora.

Jednak największą pomocą dla restauracji będzie korzystanie z ich usług mimo pandemii. Na www.itvm.pl publikujemy listę lokali, które spakują jedzenie na wynos lub dowiozą je do naszych domów. Wspierajmy lokalnych przedsiębiorców, inaczej niektórzy z nich po raz drugi tej walki mogą nie przetrwać.

Zobaczcie, gdzie możecie zamówić jedzenie z dowozem lub odbiorem własnym:

Jeśli prowadzicie na terenie Mysłowic lokal gastronomiczny, a nie znaleźliście się na liście, zgłoście się do nas.