Po wieloletniej przerwie do Kultowego Kinoteatru Znicz powróciła tradycja Zaduszek jazzowych. Cykl został zainaugurowany 13 listopada klimatycznym koncertem Arek Skolik Quartet.

Cztery muzyczne indywidualności, które łączy jedno: miłość do muzyki improwizowanej. Na scenie oprócz lidera – perkusisty Arka Skolika, można było także usłyszeć trębacza Pawła Palcowskiego, pianistę Tomasza Białowolskiego oraz basistę Macieja Kitajewskiego.

– Ten najlepszy, który był parę dekad temu. Przede wszystkim będzie dużo swingu, dużo wspomnień. Cała ta muzyka improwizowana, czyli jazz, który będziemy grać, będzie polegać właśnie na pobieraniu z tych najlepszych bodźców, które były w latach 60. – mówi Arek Skolik, perkusista.

Mysłowicki Ośrodek Kultury tym samym powrócił do tradycji Zaduch jazzowych, zapoczątkowanych w latach 90. przez puzonistę i ówczesnego dyrektora Mysłowickiego Ośrodka Kultury i Sztuki „Trójkąt” Bronisława Dużego.

– Chcemy wrócić do tych pięknych tradycji. Chcemy, żeby znowu nasze mury wypełnione były tą wspaniałą muzyką jazzowo-bluesową. Dlatego tez Zaduchy jazzowe powracają. Powracają i mamy nadzieję, że już na zawsze cyklicznie będziemy spotykać się – zapowiada Michał Skiba, dyrektor Mysłowickiego Ośrodka Kultury.

Koncert odbył się dzięki współpracy ze Śląskim Jazz Clubem, który powstał w 1956 roku i jest najstarszym stowarzyszeniem jazzowym w Polsce.

– To była chwila odwilży, kiedy jazz już tak nie szkodził na socjalizm, ale za chwilę znowu tam śrubę zaczęli przykręcać, więc to była okazja, żeby się zgrupować. Śląski Jazz Club zakładali repatrianci ze Lwowa, repatriant czy uchodźca z Grecji, komunista, ale kochał jazz i były powstaniec warszawski. Taka mieszanka kulturowa. To powstało na Śląsku, ale tak jak Śląsk jest konglomeratem kulturowym, językowym itd., tak samo Śląski Jazz Club tworzą ludzie i tworzyli ludzie nie tylko z Polski, ale spoza Polski – mówi Daniel Ryciak, prezes Śląskiego Jazz Clubu.