Cukier, makaron, łakocie, proszek do prania, ciepła kurtka czy buty. Dla większości z nas to zwyczajne produkty i przedmioty codziennego użytku, dla nich spełnienie marzeń i często po prostu spokój, bo nie trzeba już martwić się o to, jak przeżyć najbliższe tygodnie czy miesiące. Trwa „Weekend cudów” Szlachetnej Paczki, podczas którego potrzebujący mysłowiczanie otrzymują podarunki od darczyńców i mądrą pomoc wolontariuszy.
16 i 17 grudnia w całej Polsce trwa „Weekend cudów” Szlachetnej Paczki. Nie inaczej jest w Mysłowicach. Magazyn akcji tradycyjnie już zlokalizowany jest w Zespole Szkolno-Przedszkolnym nr 1 na Brzęczkowicach, gdzie prawie 40 osób od sobotniego poranka aż do niedzielnego wieczora będzie krzątać się, odbierając paczki od darczyńców i wysyłając je do adresatów.
– Jest z nami 15 strzelców z Jednostki Strzeleckiej 3013 Mysłowice im. gen. bryg. Ryszarda Kuklińskiego, 17 naszych wolontariuszy oraz 6 członków ich rodzin, którzy też przyszli pomóc – informuje Zofia Grodzka, liderka Szlachetnej Paczki Mysłowice.
Tym razem Szlachetna Paczka dotrze do 24 mysłowickich rodzin. To zarówno osoby starsze, niepełnosprawne, jak i rodziny wielodzietne czy samotni rodzice ze swoimi pociechami. Wszyscy znajdują się w trudnej sytuacji życiowej, dlatego spersonalizowaną pomoc organizują dla nich darczyńcy. Każdy z nich wybrał konkretną rodzinę, której najważniejsze potrzeby postara się zaspokoić.
– W tym roku mieliśmy bardzo dużą przepaść w tych potrzebach. W niektórych przypadkach to była np. rogówka, bo ktoś nie miał na czym spać, a w niektórych po prostu żywność, chemia i ubrania. Częstą potrzebą jest również opał – mówi Zofia Grodzka.
Wśród potrzeb z kategorii tych większych znalazło się w tym roku także m.in. łóżko rehabilitacyjne, a nawet remont kuchni czy łazienki.
– Starsza pani choruje m.in. na miażdżycę, ciężko jej wchodzić po schodach, więc nie może chodzić do toalety, która znajduje się 1,5 piętra wyżej. Ta ubikacja jest dla niej nieosiągalna, więc załatwia się do wiaderka. Ponadto mieszkanie zostało zdemolowane przez jedno z jej dorosłych dzieci. Na szczęście znaleźli się darczyńcy chętni przeprowadzić generalny remont. Łazienka, toaleta, kuchnia, wszystko będzie zrobione – opowiada Zofia Grodzka.
Wielu darczyńców zdecydowało się też na dołączenie do paczek tzw. specjalnych upominków, które można, ale nie trzeba podarować rodzinie.
– To jest zakup za 100-150 zł zazwyczaj: jakiś naszyjnik, kolczyki, perfumy, książki. To są rzeczy, na które tych rodzin często nie stać. Zamiast na książkę, muszą te pieniądze wydać po prostu na jedzenie, więc taki podarek to jest dla nich dodatkowa duża przyjemność – tłumaczy Zofia Grodzka.
„Weekend cudów” zakończy się w niedzielę, ale nie jest to koniec akcji dla obdarowanych. Zamysłem Szlachetnej Paczki jest nie tylko pomoc materialna, ale także impuls do zmian, dlatego wolontariusze pozostają do dyspozycji rodzin.
– To wszystko zależy od rodziny. Są takie, z którymi pracujemy cały czas, służymy radą i pomocą, np. w poszukiwaniu pracy czy podniesieniu kwalifikacji, żeby łatwiej było im tę pracę zdobyć. Często kursy czy szkolenia nasi podopieczni otrzymują od swoich darczyńców. Ale są też takie rodziny, z którymi po jakimś czasie nasz kontakt się urywa, bo okazuje się, że Szlachetna Paczka naprawdę była dla nich impulsem do zmiany swojego życia i zaczynają sobie lepiej radzić – komentuje Zofia Grodzka.
Dla takich osób istotny jest sam fakt, że ktoś ich zauważył, podał im rękę, a teraz ma czas spotkać się z nimi i choćby tylko ich wysłuchać. W całym kraju dzięki tegorocznej edycji Szlachetnej Paczki przybędzie ponad 17 tys. rodzin, które oprócz podarków otrzymają także nadzieję na lepsze jutro i wiarę w drugiego człowieka.