Od kilku tygodni spod rąk Gabrieli Morawskiej-Staneckiej i jej współpracowników wychodzą m.in. maseczki dla służb medycznych i nie tylko. Akcja zatacza coraz szersze kręgi: w biurze pani senator i domach wolontariuszek powstały już setki środków ochrony osobistej.
– Najpierw to były maseczki, dlatego że różne instytucje zgłaszały się, że nie mają środków ochrony osobistej. Były to biura, np. w sanepidzie, były to różne zakłady pracy – wylicza Gabriela Morawska-Stanecka, wicemarszałkini Senatu.
Do biura pani senator zaczęły też zgłaszać się placówki medyczne, które nie były przygotowane na rosnącą liczbę potencjalnie zakażonych koronawirusem i prosiły o najzwyklejsze maseczki, bez atestów i filtrów. Dlatego po apelach Morawskiej-Staneckiej do akcji zaczęli się przyłączać wolontariusze, którzy teraz szyją nie tylko maseczki, ale także fartuchy ochronne i czepki medyczne. W nieotwartym jeszcze oficjalnie biurze senatorskim przy ul. Grunwaldzkiej powstała krajalnia materiałów.
– Tu będzie centrum zaopatrzenia, ale też centrum, do którego będą te rzeczy uszyte przyjeżdżać, no i będziemy mogli je rozdawać tym, którzy ich najbardziej potrzebują. Z resztek szyjemy maseczki – mówi Gabriela Morawska-Stanecka.
Do tej pory powstały setki maseczek i fartuchów, które trafiły do wielu osób, instytucji, zakładów pracy i ośrodków medycznych na terenie całego regionu, w tym m.in. do mysłowickiego szpitala nr 2 czy domu pomocy społecznej. Jednak biuro senatorskie ciągle szuka wolontariuszy do obszywania fartuchów i chętnych, którzy mogą podzielić się materiałami. Fundacja Bajtel – Mysłowice pomagają przekazała na rzecz akcji aż kilometr materiału zakupionego z funduszy zebranych podczas specjalnej zbiórki.