Pacjenci, którzy przeszli zabieg wszczepienia rozrusznika serca, muszą liczyć się z ograniczeniami. To małe urządzenie wspomagające pracę centralnego narządu wprowadza wiele obostrzeń, jednym z nich jest ograniczenie intensywnej aktywności fizycznej. Jednak mysłowiczanin, który od ponad 20 lat żyje z tym małym wspomagaczem serca udowadnia, że wszystko jest możliwe, nawet zdobywanie najwyższych górskich szczytów. Niespełna dwa miesiące temu zdobył najwyższy szczyt Antarktydy, a obecnie przymierza się do wyprawy na najwyższą górę świata – Mount Everest.
„Najgorętsza wyprawa na najzimniejszy kontynent”
Zdobyty 30 grudnia 2015 roku Mount Vinson to piąty z dziewięciu na liście szczytów do zdobycia w ramach projektu „Korona Ziemi z rozrusznikiem”. Wyprawa rozpoczęła się od wylotu do Chile. Stamtąd Piotra Głowackiego oraz pozostałych uczestników wyprawy firma organizująca takie wyloty zabrała na Antarktydę.

g1fot. P. Głowacki

g4
Na szczycie!/ fot. P. Głowacki

– Szczytu nie zdobyłem sam, a z grupa fantastycznych ludzi. Była to dla mnie najgorętsza wyprawa na najzimniejszy kontynent, między innymi dlatego że dziesiątka osób – siódemka Polaków, Kanadyjka, Amerykanin i Brytyjczyk – prawie nie znających się, tak świetnie się zgrała – mówi Piotr Głowacki.

Do domu Piotr Głowacki zabrał ze sobą niesamowite wspomnienia. Nie tylko samo zdobywanie Masywu Winsona było wielkim przeżyciem. Przyroda, wydawałoby się tak uboga w tym rejonie świata, zapiera dech w piersiach. A podczas samego ataku szczytowego podobno, jak mówi mysłowiczanin, nie było aż tak zimno.

g2Rowerem po Antarktydzie? Czemu nie!/ fot. P. Głowacki

g3
Z flagą Mysłowic/ fot. P. Głowacki

– Na szczycie spędziliśmy prawie pół godziny. Było tak ciepło, że mogliśmy sobie pozwolić na to, by spędzić tam tyle czasu. Minus 32 stopnie Celsjusza jak na warunki antarktyczne to nie jest zimno – przekonuje mysłowiczanin.

Aconcagua – podejście drugie
Po osiągnięciu celu grupa alpinistów powróciła do Chile. Gdy większość uczestników mroźnej wyprawy powróciła do swoich domów, mysłowiczanin chciał jeszcze skorzystać z okazji pobytu w Ameryce Południowej i zdobyć Aconcaguę. Było to jego drugie podejście zdobycia tego szczytu, jednak i tym razem góra nie pozwoliła się zdobyć – choć w tym przypadku zdobyć jej nie pozwolił policyjny patrol. Funkcjonariusze ściągnęli mysłowiczanina z góry powołując się na prognozę o znacznym pogorszeniu warunków pogodowych. Pogoda się jednak nie zmieniła, a góra nadal pozostała niezdobyta.

Mount Everest jako numer sześć

– W takim razie powiedziałem sobie inaczej – najpierw może spróbuję zmierzyć się z tą najwyższą górą, a dopiero później wrócę na Aconcaguę. Na Everest wchodzi się od kwietnia do czerwca, wtedy są w miarę bezpieczne warunki. Na tą wyprawę muszę się przygotować i kondycyjnie i finansowo – mówi Głowacki.

Przygotowywania
Korona Ziemi nawet dla w pełni zdrowego, doświadczonego wspinacza jest sporym wyzwaniem. Mysłowiczanin ponadto musi konsultować się z lekarzem, który czuwa nad jego sercem. Zdobycie najwyższych szczytów wymaga wielkiego poświęcenia. Wyprawa w najwyższe góry świata to niebezpieczne przedsięwzięcie – co jakiś czas media przekazują informację o tragicznych zdarzeniach z udziałem himalaistów. Dlatego trzeba być perfekcyjnie przygotowanym. Głowacki trenuje pięć razy w tygodniu, w weekendy wyjeżdża w góry. Jednak wysiłek się opłaca. Jego dokonania, jako człowieka który od tak wielu lat żyje z rozrusznikiem serca, dają nadzieję i zmniejszają strach pacjentów, którzy dowiadują się, że oni także muszą przejść operację wszczepienia rozrusznika.

Zobacz cały wywiad z mysłowickim himalaistą: „Moim kolejnym celem jest wejście na szczyt Mount Everestu”

{mp4remote}/images/itvm/2016/02/glowacki-zajawka.mp4{/mp4remote}