Już najwyższy czas zastanowić się, co włożyć do wielkanocnego koszyczka. Warto poświęcić chwilę i przyjrzeć się symbolice święconych potraw, aby nie traktować tej przyjemnej tradycji w sposób bezmyślny i przypadkowy. By dowiedzieć się co nieco o zawartości koszyczka i kulinarnych zwyczajach, zasięgnęliśmy języka u Teresy Bialuchy, przewodniczącej Koła Brzezinka ze Związku Górnośląskiego.

[KGVID width=”640″ height=”360″]http://w.itvm.pl/2016/03/bialucha.mp4[/KGVID]

– W moim koszyczku znajdzie się wszystko to, co symbolizuje nadchodzące święta Zmartwychwstania Pańskiego. Wkładamy baranka, który symbolizuje zwycięstwo życia nad śmiercią, wkładamy szyneczkę, kiełbaskę, symbol męstwa, zdrowia. Wkładamy sól, która oczyszcza, mamy jakieś słodkości, najlepiej ciasto zrobione własnoręcznie, bo to symbolizuje kunszt gospodarski. Mamy kurczaczka, mamy zajączka, bo to są symbole wiosny. Trochę bukszpanu, który symbolizuje odrodzenie, nadzieję na zmartwychwstanie. W koszyczku powinna być także woda, która symbolizuje oczyszczenie i chrzan – symbol krzepy i siły. Oczywiście też jajko – najważniejszy symbol, przywodzi na myśl odrodzenie, nowe życie. – wylicza Teresa Bialucha

Wiele elementów świątecznej tradycji przynosi frajdę najmłodszym. Malowanie jajek, zdobienie koszyczka i święcenie smakołyków, ale przede wszystkim poszukiwanie prezentów pozostawionych przez Wielkanocnego Zająca…

– Zajączek to jest bardzo ważna rzecz, przynajmniej dla tych najmłodszych, mam już przygotowane prezenty na zajączka dla moich wnuków, które przyjadą do mnie w pierwsze święto i będą szukały po ogródku. Będą szukały jajeczek, prezencików, słodkości – co ten zajączek pod którym krzaczkiem im złoży. – zdradza Teresa Bialucha

Dzisiaj święta obchodzimy zupełnie inaczej niż kilkadziesiąt lat temu. Wtedy ten czas był dużo obfitszy w charakterystyczne dla regionu przesądy i związane z nimi obrzędy. Więcej uwagi poświęcało się samodzielnemu przygotowaniu wszystkich potraw i ozdób, dziś nierzadko idziemy na łatwiznę wyręczając się gotowymi produktami wprost ze sklepowych półek.

– Wypiekało się baranka, więcej czasu poświęcało się na przygotowanie tych świąt własnoręcznie. Teraz idziemy do sklepu, mamy gotowe wypieki, baranki, zajączki – one są przepiękne, natomiast ja pamiętam całą celebrację świąt Wielkiejnocy. Mama rano przychodziła i biła nas palmą, po to, żebyśmy byli zdrowi, żeby nic się nam nie działo i żebyśmy się mogli bardziej zmobilizować do pracy. W wielką sobotę szliśmy do strumyka. Trzeba było obmyć się po to, żeby być pięknym, młodym i żeby mieć uwagę chłopaków. Z palmy poświęconej w Niedzielę Palmową robiło się krzyżyki. Wtykało się je w ogródku, na polu czy łące, żeby wszystko dobrze rosło, żeby plony były obfite. – wspomina Teresa Bialucha

Niezależnie od tego, jak forma celebracji się zmienia, nadal jest to najważniejsze święto chrześcijańskiego kalendarza. Niech w ten uroczysty i rodzinny czas nasze myśli zajmuje wyłącznie radość Pańskiego Zmartwychwstania.

{mp4remote}/images/itvm/2016/03/bialucha.mp4{/mp4remote}