zdj. ilustracyjne/ fot. pixabay

Zaledwie od sześciu miesięcy w pogotowiu ratunkowym działa nowe narzędzie, jakim jest system wspomagania dowodzenia. Jak się okazuje, spełnia swoje zadanie – jego skuteczność zakończyła się uratowaniem życia noworodka, który na świat przyszedł w Mysłowicach, podczas domowego porodu.

W piątkowe popołudnie, 6 kwietnia, pogotowie ratunkowego zostało wezwane do jednego z domów w Mysłowicach, w którym tata odebrał bardzo trudny poród.

Domowy poród mógł zakończyć się tragedią

Na miejscu jako pierwszy pojawił się zespół „P” z Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach. Jednak ratownicy potrzebował wsparcia – dziecko przyszło na świat poprzez poród pośladkowy, czyli najpierw ciało matki opuściły nóżki i pośladki dziecka. Jest to bardzo ryzykowna pozycja. Stan noworodka był poważny – dziecko pomimo akcji resuscytacji prowadzonej przez ratowników z WPR było sine, bez reakcji, wiotkie i niewydolne oddechowo.

Pomoc w mgnieniu oka

W tych okolicznościach ratownicy niezwłocznie postanowili skorzystać z systemu i poprosili o wsparcie. Wspomniany system wskazał, że najbliżej miejsca prowadzonej akcji znajduje się specjalistyczna karetka zespołu S z Sosnowca.

– Zwykle działamy na terenie „swojego” rejonu operacyjnego. Zdarzają się jednak sytuacje, tak jak w tym przypadku, że obecnie działający System Wspomagania Dowodzenia Państwowego Ratownictwa Medycznego wymusza na nas działania poza rejonem operacyjnym. Nasz zespół był na miejscu akcji w Mysłowicach już po 8 minutach i na miejscu przejął działania resuscytacji, niewątpliwie ratując zdrowie, a może i życie noworodka – mówił dla Dziennika Zachodniego Arkadiusz Głąb, rzecznik Rejonowego Pogotowia Ratunkowego w Sosnowcu.

Najbliższy zespół jedzie z pomocą

Wprowadzony pół roku temu system pomaga w pracy dyspozytorom, z którymi łączymy się wybierając numer 112 lub 999. Wskazuje on zespół ratownictwa medycznego znajdujący się najbliżej poszkodowanego. Dzięki temu skutecznie skraca czas dotarcia do niego z pomocą.