Korona Maratonów Świata – czyli projekt polegający na przebiegnięciu maratonu na każdym z siedmiu kontynentów – to wyzwanie, które udało się osiągnąć tylko nielicznym biegaczom. W styczniu tego roku Koronę Maratonów zdobył mysłowiczanin Włodzimierz Grocholewski. Przebiegniecie maratonu na każdym z kontynentów zajęło mu cztery lata. Realizując ten projekt, mysłowiczanin z Janowa nastawiony był nie tylko na realizację biegowego celu – wraz z bieganiem ważne było też podróżowanie po świecie.
Do tej pory wyczyn ten udało się zrealizować około 550 biegaczom z całego świata, w tym około 20 maratończykom z Polski. Aby zdobyć koronę maratonów nie wystarczy w dowolnym momencie i miejscu pokonać dystans 42,195 km. Uczestnik musi wziąć udział w zorganizowanej imprezie, po której jego nazwisko znajdzie się na liście uczestników z wynikami. W zdobyciu Korony Maratonów Świata nie liczy się przy tym wynik, a jedynie samo ukończenie trasy – choć każdy kto biega wie, że maraton to wcale nie jest łatwy do osiągnięcia dystans. Z drugiej strony im więcej spędza się czasu na bieganiu, tym ma się wobec siebie większe wymagania – w końcu apetyt rośnie w miarę jedzenia!
Powrót do sportu
Wszystko rozpoczęło się ponad 10 lat temu, gdy wtedy jeszcze świeżo upieczony mysłowiczanin – pan Włodzimierz przyjechał na Śląsk z Poznania – postanowił powrócić do sportu. Jako młody człowiek wyczynowo zajmował się pływaniem oraz wioślarstwem. Głód sportowej aktywności zmotywował go do biegania.
Dlaczego akurat bieganie? Bo to jest najdostępniejsza ze wszystkich aktywności. Wystarczy założyć buty i trening zaczyna się zaraz po przekroczeniu progu domu. Nie trzeba kupować drogiego sprzętu, poświęcać czasu na dojazdy – mówi Włodzimierz Grocholewski
Powrót do sportowej aktywności spowodował, że poznał innych pasjonatów tego sportu. Mysłowiczanin biega nie tylko sam, ale także na imprezach organizowanych przez mysłowicką organizację pozarządową, zrzeszającą miłośników biegania – z Truchtaczem Mysłowice.
Sześć razy do roku na Bolinie, Truchtacz Mysłowice organizuje imprezy biegowe. Po jednym z takich biegów w 2013 roku, gdy wraz z żoną i kolegą wracaliśmy do domu, rozmawialiśmy o różnych pomysłach, zastanawialiśmy się co fajnie by było zrobić. Jednym z pomysłów był udział w maratonach na wszystkich kontynentach. Ze względu na to, że moja małżonka jest bardzo dobrym organizatorem, po miesiącu od tej rozmowy przychodzę do domu i okazuje się, że mam ułożony plan maratonów na najbliższe trzy lata – mówi Włodzimierz Grocholewski
7 maratonów w 4 lata!
Zainspirowany ciekawym pomysłem, z planem rozrysowanym przez żonę, mysłowiczanin zaczął przygotowywać się do wielkiej przygody. Plan był oczywiście dopasowany pod względem obowiązków zawodowych, nie bez znaczenia była także przystępność w zakresie zapisów na dany maraton. Ale nie były to jedyne ważne aspekty. Małżeństwo, godząc swoje zainteresowania, tak ułożyło plan, by zarówno mąż jak i żona mogli realizować swoje pasje. Podczas gdy pan Włodzimierz lubi biegać mordercze maratony, jego żona Kasia jest wielką pasjonatką podróżowania, odkrywania nowych zakamarków świata i kultur ludzi tam żyjących. Dlatego każdy z wyjazdów był zorganizowany tak, by maratończyk mógł zrealizować swój biegowy cel, a przy okazji wraz z małżonką odkryć nowe miejsca na naszej planecie.
Plan został tak przygotowany, bym mógł wziąć udział w maratonach w miejscach, w których jeszcze nie byliśmy. Chodziło o to, by przy okazji realizacji Korony Maratonów Świata zobaczyć kraje i miasta, w których jeszcze nie byliśmy – mówi maratończyk
Cel udało się realizować w ciągu czterech lat, od 2014 do 2018 roku. Na start Afryka. Pan Włodzimierz pierwszy z maratonów cyklu przebiegł w Marrakeszu w styczniu 2014 roku. Następna była Ameryka Południowa. Tam w lipcu 2014 roku mysłowiczanin przebiegł maraton w Rio de Janerio. Minęło pół roku i mysłowiczanie wyruszyli do Dubaju (Azja). Po kolejnych sześciu miesiącach (czerwiec 2015) odwiedzili Amerykę Północną, gdzie maratończyk pobiegł w Seattle. Na maraton najbliżej domu, w Europie, wybrali Wiedeń. Ten cel udało się zrealizować niespełna rok po poprzednim starcie – w kwietniu 2016 roku. Przedostatnia była Australia, a dokładnie należąca do tego kontynentu Nowa Zelandia. Tam przy okazji udziału w maratonie mysłowiczanie odwiedzili największe z miast, Auckland (października 2016). Ostatnia była Antarktyda. Tam, na King George Island, pojawili się w w styczniu tego roku. Ostatni z maratonów zakończył się zwycięstwem mysłowiczanina, który jako pierwszy z biegaczy przekroczył linie mety na tym mroźnym kontynencie.
Bieganie z głową
Jak mocno podkreśla mysłowiczanin, nie było to oczywiście tak, że od razu zaczął biegać maratony.
Nie ma to znaczenia, czy ktoś wcześniej był wyczynowym sportowcem, czy dopiero zaczyna przygodę z bieganiem. Maraton wymaga solidnego przygotowania. Z moich obserwacji wynika, że potrzebny jest na to okres wynoszący co najmniej dwóch lat solidnych przygotowań, treningów. Oczywiście wszyscy biegacze wiedzą, że zdarzają się przypadki osób, które w ciągu kilku miesięcy od rozpoczęcia przygody z bieganiem są w stanie zrobić maraton. Jednak moim zdaniem nie jest to właściwe podejście, bo często takim osobom zdarzają się kontuzje, muszą przerwać sportową aktywność. Maraton to ogromne obciążenie dla organizmu, a przecież w tym wszystkim nie powinno chodzić tylko o osiągniecie celu, wyniku. Warto pamiętać o sobie, o swoim zdrowiu. Co z tego, że raz nam się coś uda przebiec maraton, uzyskać dobry wynik, skoro konsekwencje możemy odczuwać przez kolejne miesiące, lata – mówi Włodzimierz Grocholewski
Właśnie dlatego warto jest należeć do organizacji, które zrzeszają pasjonatów danej dyscypliny. Kluczowa jest bowiem wymiana doświadczeń, możliwość podzielenia się nimi z innymi osobami. W Mysłowicach na wspólne biegi można umawiać się m.in. z członkami stowarzyszenia Truchtacz Mysłowice. Mysłowiczanin korzysta też z pomocy trenera dra Ryszarda Grzywocza z katowickiego AWF-u, z którym dba o to, by sportowe wyczyny nie odbiły się na zdrowiu, a przy tym czas pokonanego dystansu był jak najkrótszy.
Chociaż mysłowiczanin zrealizował wyzwanie, które na swoim koncie ma zaledwie grupka Polaków, pozostaje osobą skromną. O jego wyczynie do tej pory wiedzieli jedynie najbliższy, przyjaciele i koledzy, z którymi dzieli biegową pasję. Zapytany o to, kto jest jego sportowym idolem nie przywołuje nazwisk sportowców łamiących światowe rekordy, pokonujących najdłuższe i najbardziej ekstremalne dystanse. Dla mysłowiczanina wzorami godnymi naśladowania są osoby, byli sportowy, którzy swój talent i sukcesy wykorzystują, aby się nimi dzielić z innymi i pomagać, m.in. Marcin Gortat, koszykarz potrafiący podzielić się swoim sukcesem z dziećmi, organizując dla nich sportowe obozy i promując sport wśród młodzieży. Drugim idolem mysłowiczanina jest Jerzy Górski, który po 14 latach porzucił narkotyki i zaczął biegać ultramaratony, pokazując, że można zerwać nawet z tak niszczycielskim nałogiem jak narkotyki.
Przebiegnięcie maratonów na każdym z kontynentów pozwala doświadczyć skrajnych warunków biegania. Czy są miejsca na naszym globie, gdzie biega się łatwiej i miejsca, gdzie biega się trudniej? Czy są to piaszczyste i suche ziemie Afryki, czy może zmarznięte i skute lodem krainy Antarktydy?
Najlepiej się biega, gdy jest się przygotowanym. A najtrudniej biega się wtedy, gdy człowiek nie zdąży się przygotować lub nabrać sił na kolejny maraton. Poza tym, moim zdaniem najlepiej biega się w miejscach, w których temperatura nie jest zbyt wysoka. Nie ma znaczenia to, czy jest pod górkę, czy z górki, to jest już kwestia względna – mówi mysłowiczanin
To nie koniec wyzwań
Zrealizowanie Korony Maratonów Świata nie oznacza, że teraz czas zakończyć pasję, bo cel został osiągnięty. Jak podkreśla mysłowiczanin, nadal jest wiele imprez i biegowych wyzwań, które warto osiągnąć, a przy tym móc odkrywać ciekawe miejsca na świecie.
Nadal poszukuję nowych, ciekawych miejsc na niesamowite, biegowe przeżycia. Są na świecie np. biegi organizowane po taflach skutych lodem jezior. W tym wszystkim nie chodzi mi jednak o to, by na siłę zrobić coś, czego jeszcze nikt inny przede mną nie zrobił. Te doświadczenia mają być nowe i niesamowite dla mnie, bo bieganie ma po prostu sprawiać mi radość – mówi mysłowiczanin
Korzystając z okazji chciałbym podziękować swojej Żonie za pomoc i wsparcie przy realizacji tego niezwykłego przedsięwzięcia. Dziękuję jej za wyrozumiałość i dodatkowe motywowanie, którego często potrzebuję, za jej pozytywną energię, którą mnie zaraża.