Co roku na wiosnę Polskę pustoszą pożary wywołane wypalaniem traw. W płomieniach giną ludzie, zwierzęta i roślinność, z dymem idzie majątek wartości setek milionów złotych. Ten dramatyczny scenariusz powtarza się w nieskończoność. Podobnie jest w naszym mieście. Podpalacze znów dali znać o sobie.

Jak nas poinformował Wojciech Chojnowski, oficer prasowy komendanta miejskiego PSP w Mysłowicach, w lutym zanotowano 4 przypadki podpalenia traw na łąkach i nieużytkach rolnych, w marcu 16, natomiast do 18 kwietnia już 28. Rosną straty i liczba wyjazdów strażaków.

Groźny pożar wybuchł 7 kwietnia w Wesołej na terenach położonych przy ul. 3 Maja. Ogień, niszcząc pola, zbliżył się niebezpiecznie do budynków mieszkalnych. Strażakom oraz mieszkańcom zagrożonych domów udało się opanować płomienie. Tego samego dnia czyjaś bezmyślna ręka podłożyła ogień przy ul. Szabelnianej.

Wypalanie traw kończy się często w tragiczny sposób. Według statystyk, rocznie w Polsce w tego rodzaju zdarzeniach śmierć ponosi kilkanaście osób. Straty sięgają setek milionów złotych. Płomienie wyrządzają szkody w środowisku, pustoszą pola i łąki, wyjaławiają ziemię. Do atmosfery przedostaje się szereg trujących związków chemicznych.

Pożary niszczą miejsca lęgowe wielu gatunków zwierząt, giną sarny, jelenie, dziki, zające, bażanty i kuropatwy, palą się ptasie gniazda z jajkami i pisklętami. Dym uniemożliwia pszczołom i trzmielom oblatywanie pól i łąk, płomienie zabiją owady, a to powoduje w konsekwencji obniżenie plonów.

Niestety, wciąż lekceważone są przepisy, które zabraniają wypalania łąk, pastwisk, nieużytków, rowów, pasów przydrożnych, szlaków kolejowych oraz trzcinowisk i szuwarów. Nie pomagają apele, akcje „Stop pożarom traw”, ani groźba kary pozbawienia wolności za spowodowanie zagrożenia dla życia lub zdrowia ludzi.

O problemie wypalania traw rozmawialiśmy z rzecznikiem KM PSP – mł. bryg. Wojciechem Chojnowskim.

[arve url=”https://vimeo.com/265576797″ /]