Święto miasta nie zakończyło się na koncercie gwiazd w Parku Słupna. Po mocnym, muzycznym akcencie, drugiego i trzeciego dnia, mimo niesprzyjającej aury, mysłowiczanie chętnie wzięli udział w licznych wydarzeniach, zorganizowanych na mysłowickim Rynku, Promenadzie oraz w dzielnicy Bończyk.
W sobotę mysłowiczanie spotkali się na Promenadzie, gdzie przypomniano wydarzenia z 1939 roku. Miłośnicy militariów mieli okazję zobaczyć historyczną inscenizację, a przy tym lepiej poznać losy 23. Batalionu Saperów, których mysłowicki pomnik został niedawno odnowiony.
– Jest to połączenie zabawy z ukazywaniem historii tego, co się w mieście działo. Miasto, które ma ponad 650 lat musi mieć swoją bogatą historię. Przy dzisiejszych obchodach Dni Mysłowic chcemy uwydatnić historię z 1939 roku, gdzie dla batalionu saperów były przekazywane maszyny i środki bojowe, to przekazywali mieszkańcy Mysłowic, to dzisiaj pokażemy. – mówi prezydent Edward Lasok.
Historyczna inscenizacja była widowiskowa, a dzięki wiernemu oddaniu klimatu tamtych lat i głośnym wybuchom, mieszkańcy mogli poczuć dramaturgię tamtych wydarzeń.
Tego dnia na Promenadzie mysłowiczanie poznali Monikę i Jacka Parisów, którzy rozpoczęli swoją sześciotygodniową wyprawę kajakiem do Paryża. Niepogoda nie zniechęciła podróżników, których w strugach deszczu żegnała rodzina i przyjaciele. Mysłowiczanie wzięli ze sobą wyrzeźbioną w węglu figurkę św. Barbary, dla której nie znaleźli jeszcze miejsca w Paryżu.
– Jeszcze ciągle nie mamy takiego miejsca, miejmy nadzieję, że jak już uda się nam dopłynąć, to ktoś przygarnie świętą Barbarę. To ma być symboliczny spływ węgla po Przemszy. – mówi Monika Paris. – Emocje są duże, ja je odczuwam. A pogoda nie jest zła, taki mamy klimat. – żartował Jacek Paris.
W organizację drugiego dnia święta miasta zaangażowali się także mysłowiccy rzemieślnicy. Będąc w historycznym klimacie, profesor Jan Klimek przypomniał, jak wielkie znaczenie w tamtych czasach miało mysłowickie rzemiosło.
– Rzadko która miejscowość może pochwalić się takimi wydarzeniami jak Mysłowice. To tutaj kreowało się nie tylko mysłowickie rzemiosło, ale także polskie rzemiosło. To stąd poszły inicjatywy, które zaowocowały w rzemiośle polskim. To przedwojenne i powojenne rzemiosło dało ludzi, którzy zapisali się złotymi zgłoskami w rzemiośle polskim. – mówi profesor Jan Klimek, szef Izby Rzemieślniczej w Katowicach.
W niedzielę historyczna zabawa dosłownie przeniosła się z Promenady na mysłowicki rynek. Spod Przewiązki ruszył stylowy spacer zorganizowany przez Mysłowickiego Detektywa Historycznego, a który poprowadziła orkiestra dęta z Dziećkowic.
– Jest to jedyny dzień, kiedy można inaczej się poczuć. Jest pewien klimat, pewna epoka. Generalnie jestem osobą taką jakby z XIX wieku, mam taki charakter i bardzo dobrze się czuję w takim stylu. – mówi Beata Kalisz, uczestniczka III Pikniku Historycznego.
Pochód był niezwykle barwny i przyciągał wzrok mysłowiczan. Dzieciom w szczególności podobali się bicykliści, którzy już na rynku zaprezentowali swoje umiejętności. Śmiałkowie mieli także okazję do spróbowania swoich sił na tej ponad stuletniej konstrukcji. Na mysłowiczan czekała także inna atrakcja – przejazd bryczkami wokół Parku Zamkowego oraz w kierunku Kąta Trzech Cesarzy, gdzie podczas przejazdu członkowie MDH opowiadali o historii Mysłowic.
– Nie chodzi tutaj o najwierniej odtworzone, chodzi o dobrą zabawę, o to że komuś się chce poszukać, chce się przebrać. Mamy czasami księżniczki, które mniej się wpisują w epokę, tę o której mówimy, czyli przełom XIX i XX wieku, ale fajne jest to, że ludziom chce się przebrać i dobrze bawić.– mówi Agnieszka Czarnota, prezes Mysłowickiego Detektywa Historycznego.
Przybyłych na rynek uczestników III Spaceru Historycznego przywitał sekretarz Mysłowic Andrzej Kijanka, który zadeklarował, że postara się namówić władze Mysłowic, by za rok także przebrali się w historyczne stroje.
– Naród bez historii jest jak człowiek bez pamięci. Bez tego nie ma możliwości życia, nie ma możliwości funkcjonowania. Nie ukrywam, że chciałem wziąć udział w marszu po raz pierwszy. Widzę, że są tutaj także ludzie z pewnymi akcentami i takie zobowiązanie mogę na siebie przyjąć, ale będę też rozmawiać z prezydentem, by namówić go do tego byśmy także spróbowali się przebrać. Widziałem tutaj także pracowników naszego magistratu i przyznam, że gdybyśmy taki dress code wprowadzili, w Urzędzie byłoby bardzo przyjemnie. – mówi Andrzej Kijanka, sekretarz Mysłowic.
Piknik był także okazją do przypomnienia zapomnianej historii, jaka ponad sto lat temu rozegrała się w Mysłowicach, a z którą związane były takie osobistości jak sam Fryderyk Chopin, Aleksander Dumas syn oraz francuska pisarka George Sand.
– Jestem przebrana za George Sand, ze względu na okoliczności wydania książki, która ukaże się jesienią. Zawarte w niej zostanie opowiadanie Aleksandra Dumasa o Mysłowicach, dlatego postanowiłam ubrać się w strój nie z przełomu XIX i XX wieku, ale właśnie w strój tej francuskiej pisarki, która w pewien sposób jest związana z Mysłowicami, ponieważ to tutaj Dumas odnalazł jej listy do Chopina. – mówi Alicja Zdziechiewicz.
Świętojańskie Dni Mysłowic miały także religijny wymiar. W sobotę, po tradycyjnym meczu księży przeciwko mysłowickim rzemieślnikom, odbył się pierwszy Mysłowicki Wieczór Uwielbienia. Przy akompaniamencie kwartetu smyczkowego teksty świętego Jana Pawła II czytał słynny mysłowiczanin Bernard Krawczyk. Następnego dnia, tradycyjnie odbył się festyn świętojański oraz bieg trzeźwości i nordic walking, które poprzedziła msza w imieniu miasta i jego mieszkańców.
– Spotykamy się na skwerze św. Jana Pawła II, na wspólnej zabawie po mszy świętej za miasto, która w tym roku miała szczególny wymiar, ponieważ obchodzimy 25-lecie samorządu i 15-lecie oficjalnego ustanowienia Jana Chrzciciela patronem Mysłowic. – mówi ksiądz dziekan Rafał Ryszka.
Tegoroczne Dni Mysłowic były dniami radosnej zabawy, ale także lekcją historii i zadumy. Co najważniejsze – w bardzo bogatym programie każdy mógł znaleźć coś dla siebie.