Przepis na przygodę życia? 25-letni Polonez Caro, 5700 przejechanych kilometrów, piękne krajobrazy Sycylii i przede wszystkim – szczytny cel. Ekipa ukrywająca się pod pseudonimem Pogromcy Rdzy, w skład której wchodzi dwoje mysłowiczan, wzięła udział w Złombolu – charytatywnej wyprawie samochodów produkcji komunistycznej.

Metą podróży złombolowych zapaleńców: Dominiki i Agaty Szwej, Marcina Stalmacha oraz Mateusza Banasika, była miejscowość San Vito Lo Capo na Sycylii. Głównym celem akcji, która odbywa się już od 10 lat, jest zbiórka pieniędzy dla domów dziecka. W tym roku pozyskana od sponsorów kwota wyniosła dokładnie 1 070 953,16 zł – to potężny zastrzyk gotówki dla osieroconych dzieci. Ale jak to właściwie działa?

– Uczestnicy rajdu szukają darczyńców i udostępniają im powierzchnię reklamową na swoich pojazdach lub strojach ekipy. W zamian wpłacają oni środki na konto Złombolowe. Każdy team musi uzbierać minimum 1500 zł dla dzieci. – wyjaśnia Dominika Szwej, uczestniczka Złombolu

Bez mechaników, bez lawety, bez gwarancji

Cały koszt wyprawy pokrywany jest natomiast przez uczestników rajdu. Załogi same ustalają między sobą kto z kim, gdzie i którędy jedzie. Nie ma zorganizowanej pomocy, nie ma mechaników, nie ma lawety, nie ma ubezpieczenia assistance ani gwarancji, że się dojedzie. Co więc popycha ludzi do wzięcia udziału w tak ryzykownej wyprawie?

– Jednym z głównych powodów był brak pomysłu na wakacje, a Złombol poza tym, że daje możliwość ciekawej, wręcz ekstremalnej wyprawy w piękne miejsca, to na dodatek jest okazją do zrobienia czegoś dobrego dla dzieci. I to jest tutaj najważniejsze. – komentuje pasażerka Dominika

Pod namiotem, czy w samochodzie – Pogromcy Rdzy nie byli wybredni, kiedy chodziło o nocleg. Drobne niewygody wynagradzała im świadomość, że robią coś ważnego, mocne wrażenia i świetna atmosfera.

– Wszyscy są bardzo pozytywnie nastawieni, zawsze do siebie machają kiedy mijają się na drodze. Jest to niesamowite, kiedy jesteś 2500 km od domu, a co chwilę spotykasz Poloneza, Fiata, Żuka czy Ładę, które w Polsce ciężko ujrzeć na drogach. – mówi Dominika Szwej

Zachwycające miejsca, malownicze przystanki

Po zdobyciu właściwego celu – San Vito Lo Capo, załoga oddała się relaksowi i zwiedzaniu. Swoją podróż i jej etapy młodzi udokumentowali na swoim facebookowym fanpage’u.

– Zobaczyliśmy plażę w San Vito Lo Capo, Rezerwat Zingaro, miasteczko Erice, Trapani, Palermo, Schody Tureckie, rezerwat Cavagrande del Cassible, wspięliśmy się na wulkan Etnę. Było tego naprawdę sporo, a każde miejsce wydawało się jeszcze piękniejsze i bardziej niesamowite. – wspomina uczestniczka Złombolu

Jak wziąć udział w Złombolu?

Wizja zaliczania w szczytnym celu zapierających dech w piersiach przystanków jest zachęcająca, dlatego podpowiadamy, jak się za to zabrać:

– Przede wszystkim trzeba mieć auto! Są osoby, które kupują rzeczywiście złoma i niewiele przy nim robią, a są osoby takie jak Mateusz z naszej ekipy, który dopieszcza Poloneza cały rok, tak żeby na wyprawę był w idealnym stanie. – zapewnia Dominika Szwej

Jeżeli nie dysponujemy samochodem, istnieje możliwość dołączenia do innej ekipy, która poszukuje załoganta. Można to zrobić poprzez złombolowe forum. I odwrotnie, jeśli nie mamy załogi, a mamy auto, może znajdzie się ktoś, kto chciałby się przyłączyć. Następnie należy zarejestrować się na stronie zlombol.pl, wpłacić wpisową darowiznę na fundację, zapłacić za naklejki startowe, które otrzymuje się na starcie i można zacząć przygotowania do podróży życia!