W kroplach deszczu, ale rozemocjonowani mysłowiccy uczniowie pomaszerowali dziś do szkół pierwszy raz od ponad 5 miesięcy. Za nimi szczególne rozpoczęcie roku szkolnego, przed nimi jeszcze bardziej nietypowe miesiące nauki.

– Mamy rozpoczęcie roku nie tak uroczyste jak co roku, tylko w systemie zmianowym. Dzieci wchodzą cyklicznie co 10 minut – mówi Justyna Wojak, dyrektor Szkoły Podstawowej Sportowej w Mysłowicach.

Podobnie było w wielu innych placówkach w naszym mieście. Bez akademii czy apelu, w mniejszych grupach, rozpoczęcie roku miało charakter organizacyjny i informacyjny, żeby uczniowie wiedzieli, jakie zasady będą panować w szkołach w najbliższym czasie.

– Te zasady to m.in. konieczność posługiwania się osłonami nosa i ust, czyli maseczkami czy przyłbicami, w tych ciągach komunikacyjnych, czyli na korytarzach, klatkach schodowych – tłumaczy Ewa Zając, dyrektor Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Mysłowicach.

Ministerialnych wytycznych jest oczywiście więcej. Dotyczą m.in. konieczności jak najczęstszej dezynfekcji rąk, ale także cyklicznego odkażania powierzchni i sprzętów czy minimalizowania liczby osób przebywających na wspólnych przestrzeniach.

– Mam nadzieję i wierzę głęboko w to, że nasza młodzież jest odpowiedzialna i świadoma i będzie stosowała się do tych naszych wewnętrznych uregulowań, bo prawda jest taka, że to my musimy zadbać o własne bezpieczeństwo i bezpieczeństwo wszystkich, którzy wokół nas będą się gromadzić – podkreśla Ewelina Pokrywka, dyrektor II Liceum Ogólnokształcącego w Mysłowicach.

Mimo wprowadzenia reżimu sanitarnego powrót do szkół cieszy młodych ludzi, którzy z niektórymi z nauczycieli czy kolegów nie widzieli się od miesięcy.

– Tak, jest radość. Brakowało nam przyjaźni z naszymi kolegami i koleżankami, no i też nauczycieli i lekcji – mówi Konrad, uczeń szkoły sportowej.

– Jest takie dziwne uczucie, jednak jest mierzona temperatura, trzeba zachować odstęp, więc dziwnie się każdy człowiek czuje, że weszły takie obostrzenia. Jednak brakowało tej klasy, znajomości, nauczycieli brakowało – przyznaje Patrycja z II LO.

– Prawie pół roku wakacji. Stwierdziłem, że prędzej czy później i tak pójdziemy, tylko pytanie na jak długo – mówi Marek, uczeń II LO.

Nauczanie stacjonarne w każdej szkole odbywać się będzie dopóty, dopóki uczniowie będą pozostawać zdrowi i nie pojawi się zagrożenie rozprzestrzeniania się koronawirusa. Jednak i na taką ewentualność placówki są przygotowane. W najgorszym scenariuszu zakładają powrót do zajęć zdalnych. Rozwiązaniem może być też nauczanie hybrydowe, czyli mieszane: zdalne i stacjonarne. Jednak takie decyzje każda szkoła będzie podejmować indywidualnie, po konsultacji z sanepidem. A póki co – byle do wakacji.