Utrzymanie sprawności sieci wodociągowej i kanalizacyjnej wiąże się z powstawaniem różnego rodzaju odpadów. Aby pozbywać się ich w sposób prawidłowy i ekonomiczny, trzeba je gdzieś zgromadzić, wysuszyć i jednym transportem wywieźć do utylizacji jak najwięcej. Właśnie takiego miejsca do czasowego magazynowania odpadów potrzebuje Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w Mysłowicach, co wywołuje spore kontrowersje.

– Wśród mieszkańców dzielnicy Bończyk oraz Janów Miejski-Ćmok rozpowszechniane są nieprawdziwe informacje o budowie składowiska odpadów niebezpiecznych przy ul. Rzemieślniczej. Powstaje tam zaplecze techniczne dla MPWiK-u, naszej miejskiej spółki wodociągowej, i nie przewidujemy tam składowania odpadów, które mogą godzić w środowisko bądź w mieszkańców – zapewnia Dariusz Wójtowicz, prezydent Mysłowic.

Przy ul. Rzemieślniczej ma powstać plac magazynowy, na którym MPWiK będzie tymczasowo gromadziło odpady powstałe podczas usuwania awarii wodociągowych. Chodzi tu m.in. o ziemię, zdemontowane z dróg krawężniki czy kawałki asfaltu. Ok. 15% powierzchni magazynowej tego terenu posłuży zbieraniu odpadów związanych z utrzymaniem sieci kanalizacyjnej.

– Odpady ze studzienek kanalizacyjnych to są różnego rodzaju odpady, których pozbywają się użytkownicy sieci kanalizacyjnej. Są to różne szmaty czy odpadki kuchenne i inne odpady, które mogą powodować niedrożność sieci kanalizacyjnej czy zakłócać pracę przepompowni – mówi Monika Woźnica z MPWiK-u.

Żeby system kanalizacji był sprawny, sieć musi być systematycznie czyszczona z wrzucanych do niej odpadów. Co ważne, nie można ich potem tak po prostu wyrzucić czy oddać do utylizacji.

– Żeby przekazać je firmie, która gospodaruje takimi odpadami, musimy zapewnić wysuszenie takiego odpadu, czyli one są magazynowane, odcieki są odprowadzane takim szczelnym układem kanalizacyjnym. Po zmagazynowaniu one są bezpośrednio higienizowane wapnem chlorowanym – tłumaczy Monika Woźnica.

W ten sposób eliminowany jest nieprzyjemny zapach odpadów ze studzienek kanalizacyjnych. Ten proces cały czas odbywa się w innej części miasta, ale wymagania nowych przepisów dotyczących gospodarowania odpadami zmuszają MPWiK do znalezienia innego miejsca ich magazynowania. Nie bez znaczenia jest też fakt, że posiadanie własnego placu magazynowego zapewni spółce ograniczenie kosztów związanych z usuwaniem awarii.

– Niejednokrotnie w trakcie usuwania chociażby jednej awarii pojawia się potrzeba nawet trzykrotnego wywozu odpadów i w przypadku, kiedy spółka nie miałaby możliwości magazynowania odpadów, wiązałoby się to z długim czasem transportu i wydłużeniem czasu usunięcia takich awarii – wyjaśnia Woźnica.

W ten sposób ma być zatem i szybciej, i bardziej ekonomicznie. To wszystko nie przekonuje jednak części mieszkańców, którzy boją się, że na Bończyku powtórzy się historia z Brzezinki.

– Zapewniam, że dopóki będę prezydentem miasta Mysłowice, nie powstanie żadne składowisko odpadów, jakie powstało m.in. za prezydentury Edwarda Lasoka. To, co się dzieje w Brzezince w tej chwili, to jest bomba ekologiczna, to są odpady niebezpieczne, które zostały przywiezione bez jakiejkolwiek kontroli. My na to nie pozwolimy – podkreśla prezydent Wójtowicz.

Warto dodać, że nowy plac znajdowałby się w odległości ponad 400 m od zabudowań mieszkalnych.

– W tej chwili w ramach magazynowania odpadów najbliższa zabudowa mieszkalna pojawia się już w odległości 100 m i tutaj uciążliwości żadne nie są nam zgłaszane – informuje Monika Woźnica.

Aby decyzja środowiskowa w tej sprawie była bezstronna i transparentna, wyda ją Urząd Miasta Jaworzno.