fot. arch. ITVM

Nie wiadomo, jak długo mieszkaniec Mysłowic leżał na chodniku, ale gdy dotarli do niego policjanci, był już mocno wyziębiony i zanikały mu czynności życiowe. Tylko dzięki zgłoszeniu świadka i podjętej przez mundurowych resuscytacji 54-latka udało się uratować.

Dyżurny mysłowickiej komendy odebrał zgłoszenie o mężczyźnie leżącym na chodniku na ul. Bytomskiej. Na miejsce natychmiast skierowano policjantów z referatu patrolowo-interwencyjnego.

– Tam mundurowi znaleźli leżącego na chodniku, mocno wyziębionego mężczyznę, z którym nie było już kontaktu. Sprawdzili jego funkcje życiowe i przystąpili do udzielania mu pierwszej pomocy – relacjonuje st. sierż. Damian Sokołowski, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Mysłowicach.

Po chwili na miejsce dotarła też załoga karetki pogotowia, więc policjanci już razem z ratownikami dalej prowadzili czynności ratujące życie. Dzięki reanimacji mężczyznę udało się uratować.

– W ocenie medyków prawdopodobną przyczyną gwałtownego pogorszenia się stanu zdrowia 54-latka był zawał. Mysłowiczanin został przewieziony do szpitala, gdzie dochodzi do siebie. Gdyby nie telefon od osoby, która nie przeszła obojętnie obok tego mężczyzny i gdyby nie szybkie działanie i determinacja policjantów oraz ratowników medycznych, mogło dojść do najgorszego – ocenia st. sierż. Sokołowski.

Policjanci apelują, by nie być obojętnym na cudzą krzywdę.

– Na wychłodzenie organizmu szczególnie narażeni są bezdomni, osoby starsze i osoby nietrzeźwe przebywające na dworze. Jeśli widzimy takiego człowieka, nie wahajmy się zadzwonić na numer alarmowy, aby powiadomić o tym służby. Każde takie zgłoszenie jest natychmiast sprawdzane. Jednym telefonem możemy uratować czyjeś życie – podkreśla st. sierż. Damian Sokołowski.

Źródło: KMP Mysłowice