Życie z rozrusznikiem serca wcale nie musi oznaczać ograniczeń w podejmowaniu wyzwań. Nawet tych zaliczanych do sportów ekstremalnych. Udowadnia to mysłowiczanin Piotr Głowacki, który właśnie powrócił ze swojej kolejnej, wysokogórskiej wyprawy.
Piotr Głowacki od 1995 roku ma wszczepiony rozrusznik serca. Mały mechanizm, który pobudza rytm serca dla wielu oznacza wyrok, kategoryczne zaprzestanie jakiejkolwiek sportowej aktywności. Paradoksalnie, ale właśnie to małe urządzenie zmotywowało mysłowiczanina do większych wyzwań. Jak mówi, to aktywny tryb życia pozwala mu lepiej dostrzegać szczegóły otoczenia i poznawać wielu wspaniałych ludzi.
Często pracuje społecznie i stara się optymizmem zarażać otoczenie. Podróżuje, żegluje, fotografuje, uwielbia oglądać świat z siodełka swojego choppera. Wspinaczka skalna i wysokogórska jest najwyższym wyzwaniem oraz sprawdzeniem własnych możliwości.
W październiku zeszłego roku został wiceprezesem Klubu Wysokogórskiego w Katowicach, którego celem jest prowadzenie i rozwijanie działalności alpinistycznej. Działa także w radzie Fundacji Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki.
Piotr Głowacki stworzył projekt „Korona Ziemi z Rozrusznikiem”. Dotychczas poza McKinleyem zdobył Kilimanjaro w Afryce oraz Elbrus na Kaukazie. Próba wejścia na Aconcaquę (Ameryka Południowa) zakończyła się na wysokości 5 500 m bez osiągnięcia szczytu. Podczas tegorocznej próby zdobycia Mont Blanc niewiele zabrakło by wejść na szczyt – w ostatnim momencie przeszkodziły w tym warunki pogodowe. Jednak czy najważniejsze w tym wszystkim jest zdobycie szczytu, czy sama wyprawa i próba jego zdobycia? O tym himalaista opowiada w programie „Gość ITVM”, którego premiera już jutro na naszym portalu.