Spora grupa miłośników jazdy na rolkach wzięła udział w nocnym przejeździe ulicami Mysłowic. Ubrani w odblaskowe kamizelki, świecące gadżety, a także w pirackie stroje, dorośli, młodzież, ale także dzieci pokonały dystans dziesięciu kilometrów, wzbudzając spore zainteresowanie wśród mysłowickich kierowców oraz przechodniów.

[KGVID width=”640″ height=”360″]http://w.itvm.pl/2016/09/nightskating.mp4[/KGVID]

– Trudno jest powiedzieć w jednym zdaniu, to jest taka fajna zabawa i okazja do poznania nowych ludzi. Fajnie jest wyjść, przebrać się, pojeździć po jakimś mieście, po jego ulicach, co tak normalnie jest zabronione. To jest świetna sprawa – mówi Magda z Katowic.

Nightskating w Mysłowicach zorganizowało stowarzyszenie Kulturalno-Sportowe „Green”, które przeprowadziło już niejeden nocny przejazd na rolkach, głównie w sąsiednich Katowicach. By urozmaicić zabawę coraz częściej wybierają nowe miasta, tym razem padło na Mysłowice.

– Katowice mamy już zjeżdżone w każda stronę, fajnie że nightskating jest organizowany też w innych miastach. To też jest fajna okazja dla danego miasta, by mogło się zaprezentować osobom, które są spoza, bo przecież nie każdy wszędzie bywa – mówi Asia z Bytomia.

Organizatorzy nightskatingu nie tylko starają się wybierać różne miasta, ale także organizują imprezy o różnym poziomie trudności.

– Staramy się różnicować trasy pod względem trudności. W tym sezonie mieliśmy przejazdy po 30 kilometrów, gdzie mówiliśmy ludziom, że to będzie trudny przejazd, długi w różnych warunkach. Tutaj jest 10 kilometrów, trasa jest naprawdę dobra, asfalt jest w większości albo nowy, albo świeżo po remoncie, także myślę że nie ma żadnego zagrożenia – mówi Paweł Komosa, prezes stowarzyszenia Kulturalno-Sportowego „Green”

Zabawa jaką jest nocna jazda na rolkach ma już tak zagorzałych fanów, że są oni w stanie na nią przyjechać nie tylko do sąsiedniego miasta.

– Gdziekolwiek by nie był i tak wzięłybyśmy w nim udział. Oczywiście cieszymy się, że też w Mysłowicach, myślę że każde miasto powinno to organizować – mówi Kinga z Bytomia

Mysłowicki nightskating został okrzyknięty pirackim – czarna przepaska zasłaniająca oko morskiego korsarza miała przypomnieć mysłowiczanom, że wokół nas nie brakuje dzieci zmagających się z niebezpiecznym – i bardzo drogim w leczeniu – nowotworem oka.

– Chcemy przypomnieć, pokazać sprawę Tymona. Chłopiec jest z Mysłowic, jest chory na siatkówczaka, akurat wiem, że dobrze cała terapia przebiegła i z Tymonem jest lepiej, ale takich dzieci jest więcej. Poza tym, z jego mamą umawialiśmy się, że taką rozmowę zrobimy, więc jesteśmy – mówi Paweł Komosa

Jak dotąd przez Mysłowice przejechał tylko jeden nightskating – miało to miejsce w lipcu, gdy rolkarze przejechali przez nasze miasto, udając się na spotkanie z papieżem. Trasa długa i wyczerpująca – zdecydowanie jedynie dla bardzo doświadczonych rolkarzy. Radości z tego, że zabawa na krótszym dystansie zorganizowana została właśnie w naszym mieście, nie kryły dwie młode mysłowiczanki, Natalia i Marysia, którym niestraszny był przejazd nocą.

Rolkarze przejechali przez Mysłowice dziesięciokilometrową trasą. Ich zabawa rozpoczęła się pod halą MOSiR, spod której uczestnicy nightskatingu dojechali na ulicę Partyzantów, a następnie przejechali Stadionową i Drogą Wojewódzką 934, by z powrotem dotrzeć do dzielnicy Bończyk. Nad bezpiecznym przebiegiem imprezy czuwała policja.

– My zawsze z policją sprawdzamy trasę przez przejazdem, analizujemy zagrożenia. Nasz człowiek, który zawsze prowadzi peleton, przed przejazdem jeszcze sam sprawdza dana trasę, także wiemy gdzie są zagrożenia – mówi Paweł Komosa

Mysłowiczanie z dużym zainteresowaniem przyglądali się pędzącym przez miasto rolkarzom, już teraz zastanawiając się, czy jeszcze kiedyś inicjatywa ta ponownie zawita do naszego miasta.