Dzisiaj mija dokładnie 10 lat od tragicznych wydarzeń, kiedy to zawaliła się hala Międzynarodowych Targów Katowickich. W katastrofie zginęło 65 osób. Jedną z blisko 700 osób, które tamtego dnia przebywały w hali, był mysłowiczanin Marian Pacuk.
Cudem ocalały mieszkaniec naszego miasta cztery lata temu odważył się udzielić wywiadu, w którym opowiedział o tym, jak wyglądała tragedia. Dzisiaj, w dziesiątą rocznicę tych wydarzeń, przypominamy ten wywiad.
28 stycznia 2006 roku o godzinie 17.15 pod ciężarem lodu i śniegu runął dach hali, którego powierzchnia wynosiła 10 tys. metrów kwadratowych. W środku znajdowali się wystawcy i miłośnicy gołębi pocztowych. 65 osób zginęło, a ponad 170 zostało rannych.
W akcji ratowniczej brało udział około 1300 osób: strażacy, ratownicy, żołnierze, GOPR-owcy, policjanci, ratownicy z psami. Poszkodowanych ratowali także ludzie współuczestniczący w wystawie gołębi pocztowych. Akcję utrudniał siarczysty mróz.
Biegli powołani przez prokuraturę do zbadania sprawy podali jako powód katastrofy zmiany dokonane w projekcie wykonawczym w porównaniu do projektu budowlanego. Zmiany te polegały na zmniejszeniu liczby wsporników oraz innych elementów wzmacniających. Proces ruszył w maju 2009 roku. Oskarżonych zostało 12 osób.
Była to największa tego typu katastrofa budowlana we współczesnych dziejach Polski, media nazwały ją „śląską apokalipsą”.