Mamy XXI wiek, a wielu mysłowiczan wciąż myśli, że mienie publiczne jest niczyje, więc wszystko, co znajduje się w przestrzeni publicznej, można zniszczyć albo ukraść. Przykładem jest park Zamkowy, który nie został jeszcze oficjalnie otwarty po remoncie, a już dochodzi tu do aktów wandalizmu.

– Takie typowe dewastacje przez wandali, czyli zniszczenia ławek, skakanie po ławkach, wyrwane stoliki szachowe, kradzieże sadzonek – wymienia Anna Górny, rzeczniczka prasowa Urzędu Miasta Mysłowice.

Hamulcem dla tych, którzy potrzebują wyżyć się w przestrzeni publicznej, niech będzie fakt, że w parku działa miejski monitoring, a władze miasta zapewniają, że każdy akt wandalizmu będzie surowo karany przez odpowiednie służby.

– Podjęliśmy decyzję, że strażnicy miejscy będą przebywali na terenie obiektu od wczesnych godzin rannych do późnych wieczornych, czyli od godz. 7 do 22. Oprócz tego zwiększamy ilość kamer. Monitoring wizyjny, który w tej chwili działa na terenie parku Zamkowego, jest bardzo skuteczny, ponieważ możemy z dalekich odległości „ściągnąć” twarz człowieka, który dokonuje dewastacji – informuje Dariusz Wójtowicz, prezydent Mysłowic.

Niszczenie naszego wspólnego mienia to nie zawsze złośliwość. Czasem to też bezmyślność, tak jak przy ul. Oświęcimskiej, gdzie kierowcy nie widzą problemu w parkowaniu na pasie zieleni pomiędzy nową ścieżką rowerową a jezdnią. Przy takim podejściu żadne wysiłki ani wielomilionowe remonty nie sprawią, że nasze miasto stanie się estetyczną i przyjazną przestrzenią. A jeśli przejście kilkudziesięciu metrów jest tak męczące, że musimy zostawić auto na pasie zieleni, a potrzeba zniszczenia ławki jest silniejsza od nas, to będziemy za to słono płacić.