fot. zrzutka.pl

Hera to 11-miesięczna kotka, której życie od początku nie oszczędzało. Niedługo po swoich narodzinach została porzucona, wołała o pomoc, leżąc w krzakach. Na szczęście znalazł się człowiek o dobrym sercu i przygarnął kotka, ale sielanka nie trwała długo. Po około 10 miesiącach właścicielka kota usłyszała diagnozę: zakaźne zapalenie otrzewnej kotów (ang. FIP), które wywoływane jest przez koronawirus kotów (FCoV).

FIP jest chorobą młodych kotów, najczęściej występuje w wieku od 6 miesięcy do 1,5 roku. Kocięta zakażają się wirusem około 9. tygodnia życia w wyniku wygaśnięcia odporności matczynej. U Hery zdiagnozowano tzw. formę wysiękową (mokrą) oraz oczną. Przewidywania w przypadku tej choroby nie są dobre. Średni okres przeżycia po zdiagnozowaniu FIP to 9 dni.

Po długich analizach dobrano właściwe lekarstwo. Niestety, koszt jednej ampułki to 95 dolarów. Cała terapia ma trwać 84 dni, a ampułki trzeba podawać codziennie. Koszty leczenia są dość duże. Właściciele wykupili już dawki na pierwsze tygodnie, ale nie są w stanie wykupić wszystkich.

Hera po pierwszych dawkach czuje się już lepiej, bawi się ze swoim przybranym rodzeństwem. Powoli wraca do formy. Jednak aby leczenie miało sens, zwierzę musi dostać jedną dawkę w ciągu dnia.

O pomoc w pokryciu kosztów leczenia proszą ludzi o dobrym sercu poprzez utworzoną w internecie zrzutkę. Więcej informacji znajdziecie pod tym linkiem.

Tekst: Dominika Nowicka