Rozpoczęli koncertowo, następnie było tanecznie, a zakończyło się piknikiem i festynem. Tegoroczne Dni Mysłowic przeszły już do historii, na długo zapadając w pamięć ich uczestnikom. A jak bawili się mysłowiczanie?
[KGVID width=”640″ height=”360″]http://w.itvm.pl/2016/06/dnimyslowic2016.mp4[/KGVID]
Koncerty w Parku Słupna
Pierwszego dnia odbył się koncert gwiazd. W Parku Słupna impreza rozpoczęła się od występów zespołów Kolory oraz Granatowy Prawie Czarny, a następnie wielkie show zaprezentowali Sound’n’Grace oraz Margaret.
– Myślę że około 4- 5 tysięcy osób bawiło się w Parku Słupna. Koncert był udany, pogoda dopisała nam aż za bardzo, ale jesteśmy zadowoleni, bo tylu osób w Parku Słupna podczas Dni Mysłowic dawno nie było – mówi Bartłomiej Gruchlik, dyrektor MOSiR.
Potańcówka na rynku
Drugiego dnia święta miasta, spragnionych dobrej zabawy mysłowiczan nie odstraszył nawet rzęsisty deszcz. Na przygotowanym specjalnie na tę okazję podeście mieszkańcy bawili się w klimacie lat ’60, ’70 i ’80 ubiegłego stulecia.
– Moc atrakcji! Przede wszystkim mamy parkiet, który nam przez cały czas będzie służył, na którym bawią się mysłowiczanie. Ponadto na scenie gra zespół Abba. Muzycznie nawiązujemy do lat ’60, ’70 i ’80 muzycznie. Można pochwalić mysłowiczan, bo aura nie jest dla nich przeszkodą, wszyscy wiedzą że w święto miasta należy się bawić – mówi Michał Skiba, wicedyrektor MOK.
Najpierw parkiet opanowały instruktorki aerobiku, w stylowych niegdyś getrach z lukry, skarpetach pod kolano, wszystko oczywiście w krzykliwych kolorach, odtwarzając niezapomniane kostiumy dla pań ćwiczących aerobik. Później odbył się pokaz żywiołowego rock’n’rolla, po którym sceną zawładnęli roztańczeni mieszkańcy.
– To są klimaty, które zawsze są dobrymi i klimatami na topie. Ten klimat i wspaniała zabawa razem idą w parze, co widać na mysłowickim rynku. Jest naprawdę pięknie – mówi prezydent Mysłowic Edward Lasok.
Nie zabrakło osób przebranych w stylizacje minionych dekad. Za ich sprawą na rynku było jeszcze bardziej kolorowo.
– Mam dzwony, jestem dzieckiem- kwiatem – zaprezentowała się Agnieszka Czarnota.
– Taki powrót do przeszłości jest chyba najfajniejszy, można sobie przypomnieć co kiedyś było. Ja reprezentuję lata ’80, w które najłatwiej było mi się przebrać. (końcówka) Jak najbardziej wesoła i taneczna impreza. Mogłaby taka być co tydzień w piątek – mówi Anna Dera.
Podczas stylowej potańcówki nie mogło zabraknąć odniesień do przeszłości. Mieszkańcy mogli spróbować wody z saturatora i przypomnieć sobie smaki kuchni tamtych lat. Na rynek przyjechały także stare pojazdy, takie jak Polonez, Maluch, czy milicyjna Wołga.
– Jest to świetna impreza z czasów przeszłości. Poza tym jestem mieszkanką Mysłowic od 5 lat i chciałam tutaj być na tak fajnej imprezie. Młodzieży się to podoba, nie tylko współczesna muzyka, ale też to, co było kiedyś – mówi pani Ilona.
Impreza okazała się być strzałem w dziesiątkę. Na rynku do późnego wieczora bawili się młodsi i starsi mieszkańcy. Zwieńczeniem tanecznej zabawy był efektowny pokaz sztucznych ogni.
Pikniki w Brzęczkowicach i Bończyku
Trzeciego dnia mysłowiczanie mogli wybrać pomiędzy zabawą rodzinną w dzielnicy Bończyk a historycznym piknikiem na Górce Słupeckiej. Są to wydarzenia, które już po raz kolejny towarzyszą nam ostatniego dnia święta miasta, gromadząc rzesze mieszkańców.
Tradycyjnie, rodzinna zabawa w dzielnicy Bończyk rozpoczęła się od sportowej rywalizacji biegowej i marszu nordic walking. Następnie wspólna zabawa trwała wokół ogniska i przy scenie, która gościła dzieci z okolicznych przedszkoli oraz artystów. Jak zawsze festyn miał charakter charytatywny – środki zebrane podczas tego wydarzenia zostaną przekazane potrzebującym dzieciom.
Natomiast na Górce Słupeckiej królowały klimaty i atrakcje przenoszące nas w czasie o co najmniej jedno stulecie. Podczas tegorocznego pikniku historycznego był czas na dobra zabawę, ale także na krótką lekcję historii.
– Dzisiaj jestem typową służącą, mojego państwa czyli księżnej i księcia Sułkowskich. Obok mnie jest ich przyjaciółka Emilia. Służąca była na każde skinienie księcia, zresztą jak widać – kubeczek i buteleczka, na wszelki wypadek gdyby państwo byli spragnieni – mówi Marta Kuryś z kozielskiego stowarzyszenia rekonstrukcji historycznej.
Ci, którzy nie wystraszyli się deszczu, mogli skorzystać z atrakcji, które na co dzień nie goszczą w naszym mieście i zobaczyć ludzi w ciekawych strojach.
– Jaka każdy człowiek pracujący szukam odskoczni od życia codziennego. Zawsze interesowałam się historią, szlacheckimi obyczajami całej Europy – mówi Emilia Patrzałek z Kędzierzyna Koźla.
– Ja odgrywam postać Aleksandra Sułkowskiego, a moja małżonka rolę jego drugiej żony. II połowa XVIII wieku to ciekawy okres, koniec baroku i początek rococo. Następowała zmiana z kultury barokowej do takiej lżejszej kultury dworskiej. Wtedy powstało wiele zwyczajów, które nawet obecnie są kultywowane – mówią Mariola i Andrzej Krysztofiak z Opola.
Wśród licznych wystawców mysłowiczanie mogli zobaczyć m.in. jak powstaje papier czerpany oraz kowala, który wyjaśniał, że jego rzemiosło przez setki lat uległo jedynie drobnym przemianom. W nagrodę za podziwianie tej ciężkiej pracy przy żarze ognia można było otrzymać wykutą na miejscu podkowę na szczęście.
– W tej chwili kowale zajmują się głównie artystycznym kowalstwem, a wcześniej kowale robili po prostu wszystko, od łopaty po siekierę a nawet wyrywanie zębów – mówi kowal Leszek Hejno z Kuźni Katowice.
Wielkim zainteresowaniem cieszył się pokaz sokolników, którzy przed nagłym deszczem zdążyli zaprezentować, jakimi ptakami są sowy oraz jastrzębie. Finałowym punktem programu była wyjątkowo głośna, militarna inscenizacja wydarzeń, jakie miały miejsce w Mysłowicach. To właśnie tutaj wojskową potyczkę stoczyły wojska pruskie ze wspieranymi przez księcia Sułkowskiego wojskami napoleońskimi.
Choć pogoda pozostawiała wiele do życzenia, warunki atmosferyczne nie zniechęciły mysłowiczan do zabawy podczas tegorocznego święta miasta. A program był tak różnorodny, że każdy niezależnie od wieku i zainteresowań, mógł znaleźć coś dla siebie.