Chętnie – powiedziałby ktoś – tylko jak? Łatwo powiedzieć, gorzej wykonać, bo zaproszenie, by usiąść na tej ławeczce przystankowej, jest raczej nierealne. Jest cień, jest ławka… ale nie ma do niej dojścia.
Ławeczka ta na przystanku w Morgach (w kierunku Wesołej) jest po to, by starsi ludzie czekający na autobus mogli na chwilę spocząć. Tu niestety jest to niewykonalne. Krzaki dzikiej róży tak się rozrosły, że zasłoniły sobą ławkę.
– Jak tu siadać? – pytają mieszkanki dzielnicy, które czekały na autobus do kościoła. – Tylko taki malutki skrawek ławki wystaje, ale na tym nie da rady siedzieć, bo krzaki kłują w głowę i oczy. Gdy się wysiada z autobusu, gałęzie „wchodzą” do oczu niemal, już mnie taka dziabnęła w czoło – mówi jedna z mieszkanek.
Krzaki róży są ponoć „niczyje”, nie ma ich kto wyciąć, bo to samosiejki. – Nie są brzydkie – mówią ludzie – tylko bardzo okazałe i tym samym uciążliwe jak na przystanek i dosłownie siedzą na ławce, a ludzie stoją, bo nie ma miejsca dla nich.
Tekst i zdjęcia: Danuta Sowa