Na składowisku odpadów przy ulicy Brzezińskiej piętrzą się pojemniki, z których mogą wyciekać nieznane póki co substancje. Co dokładnie wydobywa się z setek, ustawionych jeden na drugim, kontenerów? Tym zajmuje się już Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Katowicach oraz organy ścigania. Chociaż wyniki badań z pobranych próbek nie są jeszcze znane, już wiadomo, że doszło do nieprawidłowości.
Przy ulicy Brzezińskiej, na prywatnym terenie, składowane są odpady, które mogą być niebezpieczne dla środowiska i okolicznych mieszkańców. Składowisko odpadów znajduje się w bliskim sąsiedztwie zabudowy mieszkaniowej, co wzbudza jeszcze większe kontrowersje.
Właściciel firmy z Dąbrowy Górniczej w maju tego roku dostał zgodę z urzędu miasta na zbieranie odpadów niebezpiecznych. W lipcu pojawiły się tam pierwsze kontenery. Szybko okazało się jednak, że przedsiębiorca przechowuje je niezgodnie z wydanym pozwoleniem.
W miniony piątek na w magistracie odbyło się spotkanie, które zwołał prezydent Dariusz Wójtowicz. Wzięli w nim udział urzędnicy z wydziału ochrony środowiska i wydziału bezpieczeństwa urzędu miasta oraz przedstawiciele straży pożarnej, policji i straży miejskiej. Jak zauważono, wielkie niebezpieczeństwo wywołuje sposób składowania odpadów – kontenery ustawiane są jeden na drugim tak, że swoim poziomem beczki wynurzają się już ponad ogrodzenie składowiska.
Sprawą już zajmują się organy ścigania, natomiast mysłowicka straż miejska ma całodobowo monitorować wjazd na teren składowiska i informować komendę policji o każdym wjeździe pojazdu na ten teren.