Gdy pojawiają się obfite opady, wszyscy wiedzą, że ulice Kacza i Kołłątaja w Mysłowicach zostaną zalane. Mimo wielu starań miasta, problemu nie widzą jednak Wody Polskie, do których należy uszkodzony wał, koryto rzeki oraz teren wokół.
– Miasto ponosi ogromne koszty związane z usunięciem szkód jakie wyrządziła woda. Jest to doprowadzenie i placów zabaw i miejskiej infrastruktury do stanu używalności. Są to pieniądze oraz praca miejskich jednostek – mówi Anna Górny, rzeczniczka UM w Mysłowicach.
Oraz spółek, które można wykorzystać w innych celach. Po zalaniach do jakich doszło w niedzielę i poniedziałek, miasto po raz kolejny zwróciło się nie tylko do Wód Polskich z prośbą o podjęcie działań ale również do wojewody śląskiego by ten w sprawie interweniował.
– Dotychczasowe spotkania z przedstawicielami Wód Polskich nie przynoszą oczekiwanego rezultatu. Od kilkunastu lat samorząd Mysłowic wnosi o pilne zabezpieczenie Miasta przed zalaniem i podtopieniami. Niestety, do dnia dzisiejszego brak jest realnych działań, a kolejne sytuacje kryzysowe obnażają bezczynność instytucji odpowiedzialnych za gospodarkę wodną. Setki godzin pracy strażaków i miejskich służb, ponoszone koszty i cierpienie mieszkańców są bezpośrednim skutkiem wieloletnich zaniedbań – czytamy w piśmie prezydenta Mysłowic do wojewody śląskiego.
Na razie uszkodzonym wałem zajęli się strażacy z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Mysłowicach.
– Przystąpiliśmy do działań związanych ze wzmocnieniem tego brzegu i zabezpieczeniem tego uszkodzonego brzegu Przemszy żeby ta woda nie przedostawała się dalej na tę ulicę. Nasze działania przyniosły skutek – mówi mł. bryg. Wojciech Chojnowski z KM PSP w Mysłowicach.
Dzięki czemu można było wypompować podchodzącą do budynków i garaży wodę. To jednak tymczasowe rozwiązanie, które sprawy nie załatwia. Urząd miasta czeka na odpowiedź wojewody.





























