Jak się okazuje, na ulicy Lompy w Mysłowicach nie doszło do żadnego pobicia. 14-letni mysłowiczanin, który w środę wieczorem doznał poważnego urazu głowy, nie został pobity przez nieznanych sprawców. Nastolatek doznał urazu po tym, jak spadł z dużej wysokości w wyniku nieodpowiedzialnej zabawy z rówieśnikami.
https://vimeo.com/257138928
– W środę około godziny 21:30 mysłowiccy policjanci zostali wezwani na ulicę Lompy. Funkcjonariusze otrzymali informację że 14-letni chłopiec potrzebuje pomocy. Po przybyciu na miejsce okazało się, że chłopak doznał urazu głowy, po czym został zabrany do szpitala – mówi sierż. szt. Michał Lisowski z mysłowickiej policji
Po zdarzeniu w internecie pojawiły się informacje jakoby 14-latek miał doznać urazu w wyniku brutalnego pobicia. W mediach społecznościowych pojawiły się wpisy, że do poważnego pobicia miało dojść po tym, jak chłopiec odebrał telefon i aby porozmawiać oddalił się od swoich dwóch kolegów. Gdy długo nie wracał, jego rówieśnicy mieli wyjść za nim na ulicę i tam mieli zastać pobitego kolegę.
– W piątek nastąpił przełom w tej sprawie. Wykluczony został jakikolwiek udział osób trzecich. Trzech młodych chłopców bawiło się nieopodal swojego miejsca zamieszkania. W wyniku skoku z wysokości 1,5 metra chłopak upadł na głowę i doznał obrażeń – wyjaśnia sierż. szt. Michał Lisowski
Jak się okazuje chłopiec doznał poważnego urazu nie na ulicy Lompy, ale w okolicy ulicy Katowickiej. Wraz z dwoma innymi 14-latkami chłopiec wskakiwał na betonowe murki i kolejowe wagony. Zeskakując za kolegami niefortunnie upadł i uderzył się w głowę. Początkowo koledzy nie zorientowali się, że ich kolega doznał tak poważnych obrażeń. Dopiero na ulicy Lompy, w pobliżu swoich miejsc zamieszkania, nastolatkowie zauważyli, że ich kolega pilnie potrzebuje pomocy.
– Należy podkreślić duże zaangażowanie dzielnicowego z tego rejonu, który uzyskał informację o prawdziwych okolicznościach tego zdarzenia. Koledzy pokrzywdzonego chłopca zostali przesłuchani w obecności rodziców. Sytuacja została wyjaśniona – mówi sierż. szt. Michał Lisowski
Chłopcy bali się przyznać do swojej nieodpowiedzialnej zabawy, dlatego też pojawiły się informacje o rzekomym pobiciu. Po zakończeniu policyjnego postępowania materiały ze sprawy zostaną przesłane do sądu rodzinnego w Mysłowicach.