Płonie mieszkanie. Żywioł trawi już kolejne pomieszczenie, w lokalu znajdują się dzieci. Straż pożarna pędzi na sygnale, wjeżdża w osiedle. Jednak nie jest w stanie nic zrobić, gdyż ktoś postanowił zaparkować tuż pod wejściem do bloku, tarasując przejazd. Niestety właśnie z takimi sytuacjami zbyt często muszą mierzyć się niosący pomoc strażacy.
https://vimeo.com/245243377
– Nasze dzisiejsze działania to ćwiczenia na osiedlu. Mają one ocenić nasze możliwości manewrowania pojazdów w sytuacji w sytuacji zagrożenia jeżeli do takich będziemy musieli dojechać – mówi Wojciech Chojnowski, rzecznik prasowy PSP w Mysłowicach
W czwartkowe, wyjątkowo śnieżne popołudnie, mysłowiccy strażacy przeprowadzili ćwiczenia na dojazdach i drogach pożarowych w Brzęczkowiach. Warunki były ekstremalne, ale przecież także w takich okolicznościach ktoś może potrzebować pomocy.
Na jednym z zakrętów pojazd strażaków utknął. Było zbyt wąsko a droga zbyt śliska, by ryzykować przejazd. Strażacy pokonali trudności dopiero po tym, jak jeden z kierowców przestawił samochód.
– Musimy to robić wolniej co znacznie wydłuża czas dotarcia, a wiadomo że ten czas jest bardzo ważny – mówi Wojciech Chojnowski
Kierowcom często wydaje się, że parkując na poboczu i tak zostawiają dość miejsca, by przejechać mógł inny pojazd. Osobówka się zmieści – jednak już potężnych rozmiarów wóz strażacki – nie.
– Każdy z naszych pojazdów jest specyficzny. To nie jest mały samochód osobowy. Na przykład pojazd z drabiną ma wysunięty z przodu kosz. Tą przeszkodę, którą pokona samochód ciężki, może nie pokonać samochód z drabiną. Bierzmy pod uwagę jeszcze to, że by móc rozstawić tę drabinę ona musi mieć większą przestrzeń do wysunięcia podpór – mówi mł. bryg. Chojnowski
Kiedyś to nie będą ćwiczenia. Warto włączyć wyobraźnię bo wtedy to my możemy potrzebować pomocy.
– Jeżeli ktoś będzie potrzebował naszej pomocy to też musi zadbać o to, byśmy byli w stanie do niego dotrzeć – mówi Wojciech Chojnowski