Najlepsza mysłowicka lekkoatletka ostatnich lat postanowiła zakończyć swoją karierę na bieżni. Po tegorocznych próbach uzyskania olimpijskiej kwalifikacji, którym przeszkadzała ciągnąca się kontuzja, Tina Matusińska postanowiła pożegnać się z zawodowym sportem.

[KGVID width=”640″ height=”360″]http://w.itvm.pl/2016/10/tina-chrom.mp4[/KGVID]

– Wróciłam na ostatni rok do UKS Chromik Mysłowice i właśnie w biegu Chromika tak jak zapowiadałam wcześniej, chciałam zakończyć swoją karierę. Zrealizowałam swój plan, swój kolejny cel. Udało się i jestem szczęśliwa – mówi lekkoatletka Tina Matusińska.

To właśnie w Mysłowicach odkryto sprinterski talent małej jeszcze wtedy dziewczynki.

– Przed x laty miały miejsce czwórboje atletyczne, Tina tam była najlepszą zawodniczką, z rekordem, który do dzisiaj nie został pobity. Stąd też ściągnąłem ją do klubu, do naszej sekcji. I tak Tina aż do tej pory trenowała, startowała w zawodach – mówi Józef Szendera, prezes klubu UKS Chromik Mysłowice.

– Tinę znam od małej dziewczynki i bardzo się cieszę, że to właśnie tutaj, w Mysłowicach na biegu Chromika zakończyła swoją profesjonalną karierę. Nie wierzę, że całkowicie zrezygnuje z biegania, myślę że przed nią jeszcze kariera amatorska i będzie startować w różnych biegach, czy to ulicznych i na pewno ze sportem będzie miała coś wspólnego – mówi Bartłomiej Gruchlik, dyrektor MOSiR Mysłowice.

Zakończenie kariery udziałem w biegu na 10 kilometrów było nie lada wyzwaniem, gdyż Tina nie jest długodystansowcem, a specjalizuje się w sprintach na 400 metrów.

– Myślę że bardzo trudne, bo nawet jeśli coś boli to przy 400 metrach człowiek jest w stanie to wytrzymać i nawet nie poczuć bólu, a tutaj jak przez 10 kilometrów ból doskwiera to jest inaczej – mówi Tina.

Po biegu na mysłowiczankę czekała niespodzianka. Z okazji zakończenia sportowej kariery działacze przygotowali dla niej tort w kształcie bieżni. Podczas spotkania Tina zaznaczyła, że nie udało by się jej osiągnąć sukcesu, gdyby nie otrzymała wsparcia, dlatego też podziękowania złożyła na ręce prezydenta Edwarda Lasoka, prezesa Józefa Szendery oraz dyrektora Bartłomieja Gruchlika.

Sportowa kariera wraz z pierwszymi sukcesami na bieżni rozpoczęła się w 2005 roku. Po świetnych rezultatach podczas imprez juniorskich, a następnie seniorskich, mysłowiczanka postanowiła zawalczyć o udział w najważniejszej sportowej imprezie świata, co było jej największym marzeniem, a zarazem najważniejszym sportowym wyzwaniem. W 2012 roku do udziału w Olimpiadzie w Londynie zabrakło jej zaledwie 37 setnych sekundy. Na udział w Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janerio była szansa, jednak nieustępująca kontuzja pośladka nie pozwoliła mysłowiczance osiągnąć wymaganej kwalifikacji.

– Przez całą karierę Tina miała niewiele tych kontuzji. Natomiast cztery lata temu, po urodzeniu dziecka, po ciąży, gdzie teoretycznie organizm powinien się odnowić, zaczęły się kontuzje i dolegliwości. Przez to Tina nie była w stanie się super przygotować, choć mimo wszystko udało się jej jeszcze zdobyć medale Mistrzostw Polski i pojechać na Mistrzostwa Europy – mówi Aleksander Matusiński, trener i mąż Tiny Matusińskiej.

Choć w wieku 28 lat przeszła na emeryturę z zawodowego sportu, każdy kto zna silnego ducha walki mysłowiczanki jest przekonany, że ze sportu całkowicie nie zrezygnuje. Ale jak będzie – to przyszłość pokaże

– Na pewno jest żal, zakręciła mi się łezka w oku jak przybiegła na metę. Kończy się pewien etap, na tą chwilę, nie wiem co będzie za cztery, pięć lat. Może Tina będzie chciała biegać amatorsko, może się ustabilizujemy życiowo, zawodowo. Zobaczymy co będzie dalej, na tą chwilę jest koniec kariery – mówi Matusiński.