Od początku maja trwa likwidacja składowiska niebezpiecznych odpadów na Brzezince. Cały proces jest na bieżąco kontrolowany przez urzędników. Jesteście ciekawi, jak przebiega? Sprawdziliśmy to.
– Jest to teren bardzo trudny, jeżeli chodzi o wywóz tych odpadów, m.in. dlatego, że wszystkie te pojemniki, które są układane jeden na drugim, są przechylone, niektóre się poprzewracały – tłumaczy Dariusz Wójtowicz, prezydent Mysłowic.
– I dlatego trudność z pozyskaniem, wydobyciem tych pojemników jest taka, że musimy z różnych stron próbować, żeby nie poprzewracały się bardziej – dodaje Mariusz Piotrowski z Hydrogeotechniki Kielce.
Ze względu na bezpieczeństwo pracowników i środowiska wykonawca stara się zrobić wszystko, żeby uniknąć wycieków toksycznych substancji. Problemem okazało się także to, że w części pojemników zamiast cieczy znajdują się odpady stałe.
– Są często jakieś pozostałości po farbach w większości przypadków, takie puste opakowania po farbach, tak że odbiorca miał problem z tym, żeby to odbierać od nas, dlatego mieliśmy troszeczkę przestoju, ale w tym momencie już wszystko działa jak należy – zapewnia Mariusz Piotrowski.
Do tej pory z Brzezinki udało się wywieźć do utylizacji ok. tysiąca z ośmiu tysięcy ton, czyli ⅛ znajdujących się tam niebezpiecznych odpadów.
– W tej chwili 1-2 samochody są wywożone, ponieważ struktura tych odpadów utrudnia ich utylizację, więc robimy wszystko, żeby pozbyć się ich w sposób eko, chcemy mieć karty przekazania odpadów, że zostały już przetworzone te odpady, więc ten proces będzie jeszcze trwał – podkreśla prezydent Wójtowicz.
Od przyszłego tygodnia z Brzezinki mają wyjeżdżać cztery ciężarówki odpadów dziennie. Wszystko wskazuje więc na to, że wykonawcy uda się dotrzymać terminu, czyli opróżnić plac przy Brzezińskiej 50 do 29 października. Terminowości i prawidłowego prowadzenia prac nieustannie pilnują urzędnicy, ale nie tylko.
– Kontrole odbywają się codziennie. Wydział ochrony środowiska ma całodobowy podgląd na to, co się tutaj dzieje. Są kontrole niezapowiedziane: z mojej strony, ze strony wojewódzkiego inspektoratu ochrony środowiska, ze strony służb mundurowych, czyli straży pożarnej, straży miejskiej – wylicza Dariusz Wójtowicz.
Na podstawie analiz przeprowadzanych na miejscu wykonawca decyduje, dokąd wysłać konkretny pojemnik. W zależności od tego, co się w nim znajduje, dana substancja będzie unieszkodliwiana i utylizowana, a jeśli to możliwe, poddana recyklingowi. Po wywiezieniu wszystkich mauzerów teren po składowisku czeka remediacja, czyli usunięcie skażonej gleby i nawiezienie nowej. Koszt całej operacji to prawie 94 mln zł.